
Siadam z synami na kanapie, a młodszy włącza bajkę na jednym z popularnych kanałów telewizyjnych dla dzieci. Leci Ciekawski George. Chłopcy głośno się śmieją, bo wesoła małpka kolejny raz zrobiła coś głupiego. Mija kilka minut, gdy dzwoni telefon. Odbieram i wychodzę porozmawiać do drugiego pokoju. Wracam po kilkunastu minutach i zastaję chłopaków z pilotem w dłoni, skaczących po kanałach. Nie mogą zdecydować, co obejrzeć. Obserwuję przez chwilę, jak energicznie zmieniają kanały telewizyjne, jak zatrzymują się na jednej bajce, aby po chwili włączyć drugą. Obrazy na ekranie zmieniają się jak w kalejdoskopie, głośne dźwięki biją niemiłosiernie po uszach.
— Dlaczego nie oglądacie Ciekawskiego Georga? — pytam wreszcie.
— Bo już nam się znudził, teraz chcemy coś innego. O, może to? Albo, to! — krzyczy młodszy
— Ja chcę Gwiezdne Wojny, a on mi nie pozwala! — skarży się starszy.
— Teraz moja kolej na wybranie! Ja decyduję! Ooo, patrz na to!
Na jednym z kanałów pojawia się krzykliwa reklama napoju energetycznego. Chłopcy patrzą jak zahipnotyzowani.
— Proszę, abyście wyłączyli telewizor! — mówię poirytowana. — Mieliście obejrzeć tylko jedną bajkę, taka była umowa.
Zero reakcji. Reklama wciąż daje po uszach.
Podchodzę do syna i zabieram mu pilota z ręki.
— Nieee, mamo, nie wyłączaj!
— Miał być tylko Ciekawski George, nie podoba mi się, że skaczecie po kanałach.
— Ale George był nudny, możemy jakąś inną?
— Nie, na dzisiaj wystarczy.
Zaczyna się marudzenie, narzekanie na niesprawiedliwość i okropne życie. Dowiaduję się, że koledzy mają lepiej, bo mogą dłużej siedzieć na telewizorze.
Na odchodne młodszy rzuca przez ramię, że już mnie nie lubi. — Przykro mi — mówię. — Ale będziesz musiał z tym jakoś żyć.
Żyć musimy my wszyscy. Najgorsze jest to, że coraz trudniej jest robić to zupełnie normalnie.
Telewizja — bać się, czy nie bać?
Pamiętam, jak zaprowadziłam młodszego synka, na przyjęcie urodzinowe do domu kolegi. Było sporo rozbawionych i biegających po ogrodzie dzieci. Trzy godziny wspólnej zabawy powinny nieźle je zmęczyć.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy wracając po syna, zastałam ciszę i opustoszały ogród. Na moje pytanie, czy wszystko w porządku, zapraszająca mnie do środka mama, odpowiedziała wielkim uśmiechem. — Tak, jak najbardziej. Siedzą sobie i oglądają bajki w salonie. Syn mnie prosił, więc im włączyłam — tłumaczy.
Zajrzałam do środka. Gromadka 5-latków siedziała na dywanie otoczona słodyczami i patrzyła na wielki ekran telewizora. Weszłam do pokoju. Nikt z nich nie spojrzał w moją stronę.
Zawołałam syna, który po chwili mnie usłyszał i podniósł się z podłogi, strzepując ze spodni okruchy ciastek. Wyglądał na nieco oszołomionego.
— Czy dobrze się bawiłeś? — zapytałam w drodze do domu.
— Tak, oglądaliśmy Spider Mena, był super.
— A bawiliście się w coś na ogrodzie?
— No, tylko na początku, bo później Marcinek włączył telewizor i już byliśmy cały czas w domu.
— Rozumiem, a dobrze się czujesz? Masz niewyraźną minę.
— Bo trochę brzuszek mnie boli od tych słodyczy…
Telewizor jest w prawie każdym polskim domu. Są i takie, w których znajduje się w każdym pokoju, także dziecięcym. Niektórzy nie wyobrażają sobie bez niego życia, mówią, że to okno na świat, a oni lubią wiedzieć, co w trawie piszczy.
Inni traktują telewizor jako środek służący wychowaniu i edukacji. Włączają go swoim dzieciom często, nawet kilka razy dziennie. Są domy, gdzie uruchamiać go nie trzeba, bo ten nadaje bez przerwy od rana do wieczora.
Wiszący na ścianie, stojący na szafce, płaski jak naleśnik i pełen nowoczesnej technologii telewizor, zajmuje centralne miejsce w wielu domach. Wokół niego skupia się rodzinne życie, rozrywka i odpoczynek. Cóż więc w tym złego, że ze współczesnych dobrodziejstw chcą korzystać także nasze dzieci?
Telewizja to jedno z największych zagrożeń dla rozwoju dziecka. Niewielu rodziców zdaje sobie jednak z tego sprawę. Cóż może być szkodliwego w wesołych bajkach, które przecież stworzono z myślą o dzieciach? Są kanały dedykowane maluchom, programy edukacyjne i muzyczne, a więc cały pakiet telewizyjnych rozrywek, skierowany do najmłodszych widzów. Co w tym niebezpiecznego? Przecież programy dobierają eksperci.
Są tacy, co nie wierzą, dlatego będzie o badaniach
Przez wiele lat uważano, że określone programy audiowizualne mogą pomóc w rozwoju dziecięcego języka. W Polsce były to na przykład Mozart, Mini Masterminds czy Ulica Sezamkowa. Wierzono, że dzieci, które często oglądają takie programy, szybciej nauczą się różnorodnych słów. Podkreślano także pozytywny wpływ określonych bajek na kształtowanie się języka. Tymczasem badania amerykańskich naukowców (D. Linebarger i D. Walker) wykazały coś zupełnie innego. Wzięło w nich udział 1000 dzieci poniżej 2 roku życia, którym regularnie włączano telewizję. Okazało się, że nie było żadnych korzyści wynikających z oglądania programów telewizyjnych, a co gorsza, efekt był odwrotny do zamierzonego — umiejętności językowe dzieci pomiędzy 7 a 17 miesiącem życia zostały wyraźnie opóźnione.
Naukowcy ocenili, że każda godzina oglądania programu telewizyjnego, powodowała zmniejszenie słownika dziecka o średnio 6-8 słów. Negatywny wpływ telewizji na rozwój dziecięcej mowy, potwierdziły także badania prowadzone w Tajlandii. Wykazały one, że 2 lub więcej godzin spędzonych przed telewizorem, wiąże się z sześciokrotnym wzrostem prawdopodobieństwa opóźnienia rozwoju językowego. Stwierdzono, że nawet programy o wykazanych korzyściach edukacyjnych dla 3-5-latków, takie jak Ulica Sezamkowa czy Teletubisie, mogą opóźnić nabywanie języka.
Kanadyjskie Stowarzyszenie Pediatryczne zaleca, aby dzieci do 2 roku życia w ogóle nie miały dostępu do telewizora, komputera czy gier na telefonie.
Polskie badania prowadzone wśród rodziców i dzieci w wieku przedszkolnym pokazują wyraźnie, że telewizja jest stałym elementem domowej codzienności. Ponad połowa rodziców przyznaje, że ich dziecko spędza od 3 do 5 godzin dziennie, oglądając bajki. Prawie 74% potwierdziło, że dziecko bawi się przy włączonym telewizorze, a 69%, że spożywa przed nim posiłki.
Na pytanie, co najczęściej oglądają dzieci, rodzice głównie wskazywali bajki edukacyjne i programy przyrodnicze. Natomiast poproszone o wskazanie tytułów maluchy, wymieniały zazwyczaj — Sponge Bob, Psi Patrol, Gryzzli i Lemingi, Monster High, Pingwiny z Madagaskaru, Barbie w świecie mody oraz Ninjago. Dzieci podawały też tytuły tradycyjnych bajek, takie jak Bolek i Lolek, Miś Uszatek, Krecik itp., z tym że były to pojedyncze przypadki.
Biorąc pod uwagę treści najbardziej popularnych bajek, to trudno im przypisać charakter edukacyjny. Sponge Bob to przecież żółta i niezbyt rozgarnięta gąbka, której zachowanie, niekiedy dość obrzydliwe, zdecydowanie nie jest warte naśladowania. W bajce występują też prymitywne i ubogie dialogi, które niczego nie uczą.
Najgorszą wartość edukacyjną ma bez wątpienia popularna kreskówka Grizzy i lemingi. Brak w niej dialogów, są za to ciągłe porykiwania, piski i wygłupy tytułowych bohaterów. Jest nieustanna walka, skakanie sobie po głowie i niszczenie wszystkiego wokół.
Wymieniany przez dzieci Monster High też pozostawia wiele do życzenia. To bajka, w której zdeformowani bohaterowie o dość mrocznym wyglądzie, chodzą do szkoły dla potworów, grają w trumno-koszykówkę i zajmują się czarną magią.
Skąd więc rozbieżności pomiędzy tym, co deklarują rodzice, a tym co podają ich dzieci?
Wydaje się, że rodzice nie do końca zdają sobie sprawę z tego, co oglądają maluchy i że nie wszystkie treści dedykowane najmłodszym są wartościowe. Ktoś zapyta, jak to możliwe, skoro bajki włączane są w domu?
Problemem jest brak towarzystwa. Dziecko przed telewizorem jest samotne, ponieważ rodzice w tym czasie zajęci są czymś zupełnie innym. Ponad 80% opiekunów przyznaje, że nie ogląda z dzieckiem bajek. Co 5 nie kontroluje czasu, jaki dziecko spędza przed ekranem telewizora.
Rzeczywistość może być jednak dużo gorsza, bo jak pokazują badania, rodzice, chcąc przedstawić siebie w lepszym świetle, w większości zaniżają czas, jaki ich dzieci spędzają przed telewizorem.
Choć są świadomi pewnych zagrożeń, to jednocześnie uważają, że bajki na kanałach dziecięcych są bezpieczną i dobrą formą rozrywki, która może edukować. Ponad 84% twierdzi, że telewizja jest dla dzieci świetnym źródłem wiedzy, rozwija wyobraźnię i spostrzegawczość.
Ciekawą rzeczą jest wspomniana samotność przed telewizorem. Amerykańskie Towarzystwo Pediatryczne zwraca uwagę, na konieczną obecność opiekuna w procesie rozwoju języka. Badania pokazują, że maluchy, które oglądały programy telewizyjne z matką, która tłumaczyła, co się dzieje na ekranie telewizora, dużo szybciej uczyły się nowych słów. Potwierdza to tezę, że w procesie rozwoju mowy dziecka, najważniejszy jest osobisty kontakt z opiekunem.
Do podobnych wniosków doszli także brytyjscy naukowcy. Samotne oglądanie bajek przez dzieci poniżej 2 roku życia prowadzi do spowolnienia rozwoju mowy. Kiedy dziecku towarzyszy opiekun, który wchodzi z nim w interakcje — wyjaśnia i komentuje to, co się dzieje na ekranie, to w efekcie dochodzi do szybszego przyswajania słów.
Jak widać odpowiednio dobrana bajka może mieć pozytywny wpływ, pod warunkiem że, podczas jej oglądania, stale towarzyszy aktywny opiekun.
Czy to autyzm, czy telewizja?
Nadmierne oglądanie telewizji może stanowić ważny czynnik w rozwoju zaburzeń uwagi, takich jak w zespole nadpobudliwości psychoruchowej (ADHD). Niektóre kraje, jak Stany Zjednoczone, zanotowały ponad dziesięciokrotny wzrost częstotliwości występowania deficytów uwagi w ostatnich 20 latach, co ma związek z szybkim rozwojem nowoczesnych technologii.
Psychiatrzy podkreślają, że dzieci, które spędzają wiele godzin przed telewizorem, a zwłaszcza te do 2 roku życia, mogą wykazywać zachowania, jakie występują u dzieci autystycznych. Trudności w kontrolowaniu emocji, agresja, bunt, kłopoty ze skupieniem uwagi czy nadmierna ruchliwość są często powodem podejrzeń występowania zaburzeń ze spektrum autyzmu.
Skutkiem zbyt długiego siedzenia przed telewizorem może być także wycofanie się z kontaktów międzyludzkich, trudność w nawiązywaniu relacji, kłopoty z wysławianiem, lęk i dezorientacja. U dzieci zaobserwowano także wahania nastroju, częstą złość i brak chęci do zabawy. Wielu psychiatrów radzi, aby zanim rodzice wyślą dziecko na diagnozę w kierunku zespołu Aspergera, autyzmu czy ADHD – zrobili detoks telewizyjny.
Według badań przeprowadzonych przez Seattle Children’s Institute w Stanach Zjednoczonych, długie oglądanie bajek ma niekorzystny wpływ na jakość snu. Dzieci w wieku od 3 do 5 lat, które ponad godzinę oglądały dobranockę, miały trudność z zasypianiem, często budziły się w nocy, co prowadziło do gorszego samopoczucia i zmęczenia następnego dnia. Biorąc pod uwagę, jak ważny jest sen dla prawidłowego rozwoju dzieci, pediatrzy zalecają, aby dobranocka nie trwała dłużej niż 15 minut.
Dzieci jak milczące zombie
Dzieci, które zbyt wiele czasu spędzają przed telewizorem, stają się po prostu leniwe. Nie przejawiają żadnych chęci, aby wyjść na dwór, spotkać się z rówieśnikami, nie interesuje ich aktywność fizyczna. Przesiadywanie przed telewizorem wiąże się też z częstym podjadaniem niezdrowych przekąsek. To wszystko bardzo szybko prowadzi do budowania szkodliwych nawyków i ryzyka wystąpienia chorób cywilizacyjnych. Telewizja przyzwyczaja dziecko do ciągłej, silnej stymulacji i zmienności. Kiedy jej zabraknie, to pojawia się nuda.
Wielu badaczy mówi wręcz o otępieniu, które występuje na skutek długiego przesiadywania przed telewizorem. Taki stan prowadzi do ospałości, poczucia beznadziejności i trudności w koncentracji. Otępiałe telewizją dzieci, nie mają pomysłu co poza nią robić, w co się bawić i czym się zająć. Niewiele rzeczy sprawia im radość, nie mają ochoty na zabawę na świeżym powietrzu i aktywność fizyczną.
Niemiecki pedagog Rainer Patzlaf mówi wręcz o pokoleniu “milczących zombie”, które staje się prawdziwą plagą współczesnych czasów.
Biorąc pod uwagę, że dziecięce programy są nieustannie przerywane przez reklamy, trzeba także wspomnieć o celowym procesie urabiania dzieci, czyli wychowywania rzeszy podatnych na manipulację konsumentów. Naiwność maluchów jest często perfidnie wykorzystywana, poprzez nachalne i niezgodne z rzeczywistością reklamy, emitowane pomiędzy bajkami. O tym jak wykorzystuje się dzieci, możecie przeczytać tutaj.
Bez wątpienia małe dziecko stało się towarem, który ze względu na swoją plastyczność i brak nadzoru ze strony rodziców, można łatwo wykorzystać, poprzez przekazywanie za pośrednictwem telewizji określonych treści.
Godzinę, dwie, a może dłużej? Ile czasu należy przeznaczyć na telewizję?
No właśnie, ile bajek powinien oglądać 2-latek, a ile 5-latek? Czy kierować się zaleceniami ekspertów, czy pozwolić dziecku na więcej swobody? No i jakie właściwie są te zalecenia?
Światowa Organizacja Zdrowia, podobnie jak The American Academy of Child and Adolescent Psychiatry, zalecają całkowitą rezygnację z telewizji przed ukończeniem przez dziecko 2 roku życia. Jesteście zaskoczeni, prawda? No to trzymajcie się, bo jedziemy dalej.
Dwulatki powinny spędzać przed ekranem maksymalnie godzinę dziennie, nie więcej! Taka sama zasada obowiązuje też dla 3,4-latków. WHO zaznacza, że w każdym domu powinna obowiązywać zasada, że im mniej, tym lepiej. The American Academy of Child and Adolescent Psychiatry zwraca uwagę na konieczność towarzyszenie najmłodszym dzieciom podczas oglądania telewizji. Maluch nie powinien też sam decydować, co chce oglądać.
Czas, jaki 5-latki spędzają przed telewizorem, można wydłużyć o dodatkowe 15 minut.
Telewizor nie powinien być włączony podczas spożywania przez dziecko posiłków, a bajki nie powinny być traktowane jako nagroda, albo sposób na uspokojenie dziecka.
Eksperci zalecają, aby wybierać programy pozbawione przemocy, w których nie występuje żywiołowa akcja i szybko zmieniające się obrazy, które mogą prowadzić do przebodźcowania dziecka i np. kłopotów ze snem czy koncentracją.
Telewizja nie może być w żadnym razie traktowana jako główne źródło rozrywki czy sposób na zabicie czasu. Najlepiej oglądać ją wspólnie, wybierając programy i filmy edukacyjne.
The American Academy of Child and Adolescent Psychiatry podkreśla konieczność kontroli nie tylko czasu, ale także treści, jakie oglądają dzieci. Zagrożeniem mogą być z pozoru niewinnie wyglądające bajki, gry czy teledyski muzyczne. Współczesny paradoks polega na tym, że coraz częściej to w domu, pod nosem nieświadomych rodziców, dzieją się rzeczy zagrażające zdrowiu dzieci.
Biorąc pod uwagę najnowsze badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych, z których wynika, że dzieci w wieku 8-12 lat spędzają średnio od 4 do 6 godzin dziennie, korzystając z telewizora, telefonu czy komputera, a starsze nawet 9 godzin na dobę, to jest to poważny problem, którego nie wolno ignorować. Tym bardziej że zagraniczne wyniki są bardzo podobne do tych, jakie publikuje się w Polsce.
Szlaban na telewizję i co dalej?
To nie koniec świata. Detoks od telewizji przydać się może każdemu. Jeśli twoje dziecko codziennie przesiaduje przed telewizorem, to warto mu taką przerwę zrobić. Wielu rodziców zauważa pozytywne zmiany w zachowaniu swoich dzieci. Maluchy mają lepszy nastrój, więcej energii i są lepiej wypoczęte. Poprawę widać już po kilku dniach, dlatego najlepiej taki detoks przeprowadzić przez tydzień lub nieco dłużej.
W przeszłości dość często robiłam chłopcom taki odpoczynek do telewizji. Początkowo synowie mocno protestowali, ale z upływem czasu przeszli nad tym do porządku dziennego. Okazywało się, że są także inne, równie interesujące zajęcia i rzeczy, przy których można się dobrze bawić. Jak często moi synowie oglądają telewizję? Są dni, że nie oglądają jej wcale i nie dopominają się o to. Nie zawsze oglądają też dobranockę, ponieważ dużo częściej proszą o przeczytanie im książki. Weekend jest czasem, gdy wspólnie wybieramy film familijny lub przyrodniczy i wszyscy zasiadamy przed telewizorem.
Osobiście nie lubię bezcelowego oglądania telewizji, a jeszcze bardziej denerwuje mnie ciągle włączony odbiornik, pomimo że nikt go nie ogląda.
Biorąc pod uwagę fakt, że chłopcy nieczęsto dopominają się o bajki, to myślę, że nie traktują telewizora jako głównego źródła rozrywki. Cieszy mnie także to, że starszy syn ma swój ulubiony program naukowy, który ogląda z mężem, a wiedzą techniczną potrafi się później dzielić z młodszym bratem.
Nie jestem jednak matką idealną i nie stoję nad dziećmi z zegarkiem w ręku, gdy oglądają bajki. W przeszłości zdarzały mi się też dni, że pozwalałam im na więcej, niż powinnam.
Potrafiłam jednak dostrzec problem przebodźcowania i rozdrażnienia u synów, dlatego w pełni zgadzam się z wynikami badań, że nadmiar telewizji szkodzi i powinien być rozsądnie ograniczony. Rozsądnie – ponieważ nie da się zaprzeczyć, że pomimo wielu wad, telewizja daje dostęp do niesamowitego świata obrazów i dźwięków, które mogą dostarczyć nową wiedzę i wzbogacić już posiadaną, a także bawić i wychowywać.
Ale aby tak się stało, potrzebny jest świadomy rodzic, który zamiast wkładać dziecku pilota do ręki i odchodzić do własnych zajęć, sam wybierze wartościowy program i zasiądzie z dzieckiem do wspólnego oglądania.
Źródła:
I. Brzozowska., I. Sikorska., Wpływ telewizji na rozwój poznawczy dzieci poniżej 3 roku życia., Instytut Psychologii Stosowanej w Krakowie.
B. Dusza., Telewizja w codzienności dziecka przedszkolnego (raport z badań)., Instytut Pedagogiki., Uniwersytet Rzeszowski.
R. Patzlaff., Zastygłe spojrzenie. Fizjologiczne skutki patrzenia na ekran a rozwój dziecka.,
Impuls., Kraków 2008.
J. Pruban., Wpływ telewizji na rozwój dziecka., Instytut Matki i Dziecka.
Screen Time and Children., The American Academy of Child and Adolescent Psychiatry., No. 54., Updated February 2020.