Są mamy, które nie wyobrażają sobie opieki nad maluszkiem bez dobrego wózka. Są i takie, które obok wózka noszą dziecko w chuście lub nosidle. Inne nigdy o wózku słyszeć nie chciały, a swoje dzieci transportują przytulone do piersi. Bezwózkowych mam przybywa, choć dla wielu, zwłaszcza tych niedoświadczonych, taka forma transportu wiąże się z wieloma obawami. Czy maleństwu będzie wygodnie? Czy nie wyrządzę mu krzywdy, umieszczając w ciasnym nosidle lub chuście?
Kilka lat temu, gdy na świat miał przyjść mój pierwszy syn, zakup wózka był dla mnie czymś oczywistym. W wózkach dzieci wożono przecież od pokoleń. Cóż mogło być bardziej wygodnego? Wózek kupiła, ale używany. Przede wszystkim dlatego, że nie do końca wiedziałam, czego potrzebuję. Byłam pewna, że z dzieckiem będę dużo spacerować, ale perspektywa przechadzania się chodnikiem po wsi była mało ekscytującą. Chciałam czegoś więcej. Kupiłam więc okazyjnie wózek sportowy, o większych pompowanych kołach. W okolicy miałam kilka fajnych ścieżek spacerowych, także tych leśnych, więc taki wózek wydawał się idealny.
Rzeczywistość szybko zweryfikowała moje wyobrażenia o aktywnym wypoczynku z maluchem w wozidle.
Wózek okazał się nieporęczny, ciężki, a do tego często łapał gumę. Na dodatek synek jakoś nie bardzo chciał grzecznie w nim leżeć, co demonstrował głośnym płaczem. Nasze spacery często kończyły się powrotem do domu, w którym jedną ręką pchałam wózek, a drugą tuliłam syna.
— Lubisz chodzić własnymi ścieżkami, to dlatego wózek się nie sprawdza. — powiedział mi pewnego dnia mój mąż, naklejając kolejną łatkę na przebitą oponę. — Bądź jak inne matki, które spacerują z wózkiem po chodniku, albo chodzą po sklepach.
— Przecież wiesz, że nie lubię chodzić po sklepach!
— No właśnie dlatego wózek nie jest dla Ciebie!
Było w tym dużo prawdy. Faktycznie wózek nie był dla mnie. Zaczęłam szukać innego rozwiązania, alternatywy dla tradycyjnego wozidła. I tak pojawiło się nosidło.
Teraz z perspektywy czasu wiem, że ten zakup był najlepszym rozwiązaniem.
Kiedy warto rozważyć zakup nosidełka?
Nosidło czy chusta to doskonały zakup z kilku powodów. Przede wszystkim daje nowo narodzonym dzieciom poczucie bliskości i bezpieczeństwa, jakiego nie zapewnia wózek. Możliwość przytulenia się do piersi mamy, jej zapach i ciepło, działają uspokajająco i pomagają szybko zasnąć. Ma to ogromne znaczenie zwłaszcza w przypadku dzieciaczków płaczliwych, które potrzebują wiele uwagi i bliskości. Nosidło sprawdzi się na przeróżnych etapach rozwoju dziecka. Mnie bardzo pomogło w okresie kolki i ząbkowania, kiedy dzieci bywają wyjątkowo niespokojne i marudne.
Transportowanie dziecka na piersi daje nam dwie wolne ręce. Zamiast godzinami machać wózkiem czy bujaczkiem, aby uśpić malucha, wystarczy zapakować go do nosidła i zająć się zwykłymi, codziennymi obowiązkami. Syn śpiący na mojej piersi nie przeszkadzał mi w sprzątaniu domu, gotowaniu czy pieczeniu ciasta. Wolne ręce naprawdę się przydają.
Brak wózka ma także inne zalety. Przede wszystkim to łatwe podróżowanie. Nosidło zajmuje mało miejsca, można je szybko złożyć i schować do torby. A wózek? No cóż, same wiedziecie, że podróżując z wózkiem, natrafiamy na tysiące barier architektonicznych. Są wysokie krawężniki, schody, strome podjazdy, wąskie przejścia czy źle zaparkowane samochody. A co jeśli będziemy chcieli pojechać z dzieckiem do lasu czy na plażę? Targanie wózka po piachu to prawdziwa mordęga. Do zatłoczonego autobusu i tramwaju także łatwiej jest wsiąść z nosidełkiem.
Zakup wózka wiąże się często z koniecznością zmiany auta. Może się okazać, że wózek zwyczajnie nie mieści się do samochodowego bagażnika. Problemem może być też jego przechowywanie. Malutkie mieszkanie na piętrze bez windy czy brak wózkowni to duży problem.
W przypadku moich obu synów nosidło sprawdziło się doskonale. Młodszy Aleksander nigdy z wózkiem styczności nie miał. Kiedy przyszedł na świat, Maksymilian miał 2 lata. Był energicznym i lubiącym ruch chłopcem, przyzwyczajonym do zabawy w lesie, na plaży czy na łące. Wózek zwyczajnie nie dałby rady sprostać wszystkim wymaganiom. A ja nie chciałam rezygnować z naszych przyjemności. Nosidło dało mi więc możliwość spacerowania z dziećmi po polnych drogach i leśnych ścieżkach.
Tę formę transportu polubił także mój mąż. Kluczem do sukcesu była łatwa regulacja i szybkie zapinanie malucha. W przeciwieństwie do chusty nosidełko wyreguluje i zapnie każdy, nawet największy laik.
Wózek czy nosidło? Co więc wybrać?
Do sprawy trzeba podejść indywidualnie. Często nasze oczekiwania weryfikuje sama rzeczywistość. Może się okazać, że nawet najpiękniejszy i najbardziej wypasiony wózek nie przypadnie do gustu naszemu dziecku. Są maluchy, które zwłaszcza w pierwszych tygodniach życia najlepiej czują się przytulone do maminej piersi. Nie warto też na siłę rezygnować z własnych przyjemności. Jeśli lubisz spacery na łonie natury, masz psa, z którym chcesz spacerować po lesie, to nosidło będzie strzałem w dziesiątkę.
Coraz więcej mam decyduje się na wybór obu rzeczy, co też jest praktycznym rozwiązaniem.
Myślę, że do wszystkiego trzeba podejść z głową, biorąc pod uwagę swoją i dziecka wygodę.
Jakie nosidło wybrać?
Wybór jest bardzo duży. Ja korzystałam z nosidełka Bondolino, a kiedy synek urósł i chciał swobodniej obserwować otaczający go świat, a nie tylko tulić się do moich piersi, przerzuciłam się na ergonomiczne nosidełko Ergobaby. Z obu byłam bardzo zadowolona, przy czym dla mojego męża, prostsze w użytkowaniu było to ostatnie. Korzystał z niego bardzo często.
Podczas naszych wakacyjnych wyjazdów i wędrówek po górach, używaliśmy także nosidła Phil&Teds Escape. Zakłada się je jak typowy plecak, a maluch siedzi dość wysoko, obserwując otoczenie. Nosidło wyposażone w wiele przydatnych funkcji i gadżetów, dlatego idealnie sprawdzi się podczas długich wędrówek.
Reasumując.
Żyć bez wózka się da i to bez żadnych wyrzeczeń. Zanim podejmiemy decyzję o zakupie wozidła, warto wszystko dokładnie przemyśleć. Niezdecydowanym mamom polecam nabyć nosidło lub wózek z drugiej ręki. W przypadku wielu dzieci tradycyjne rozwiązania nie zawsze się sprawdzają. Czasem trzeba sięgać po bardziej wymyślne metody. Warto polegać na własnym instynkcie i słuchać swojego dziecka. Dla mnie i moich synów wózek był zbędnym balastem, a nosidło dawało poczucie bliskości i możliwość realizowania wspólnych pasji.