
Przypomina mi się rozmowa z przypadkowym mężczyzną w pociągu. Starszy Pan zajął wolne miejsce tuż obok, a po chwili milczenia, spoglądając życzliwie w moją stronę, zaczął nieśmiało rozmowę.
Typowa pogadanka o pogodzie, kolei i celu naszej podróży, po pewnym czasie przybrała nieco bardziej osobisty wymiar. Mężczyzna opowiedział mi historię swojej rodziny, dziadka, który cudem uniknął śmierci z rąk radzieckich żołnierzy i o medaliku z krzyżem, któremu zawdzięcza niezwykłe ocalenie. Ten krzyż o wyjątkowej mocy jest w rodzinie od pokoleń, przez co boska łaska nigdy nie opuściła jego bliskich. Na dowód swoich słów, starszy Pan wydobył spod kołnierza nieco zniszczony srebrny wisiorek, ucałował go, przeżegnał się, a potem zawiesił z powrotem na szyi.
— Sam proboszcz naszej parafii go poświęcił — przyznał po chwili ze wzruszeniem. — Modlę się codziennie do Boga, trzymając ten krzyżyk w ręku. Tak było u nas od pokoleń, moja świętej pamięci mama, to całą rodzinę przed snem do modlitwy goniła i z tym krzyżykiem kazała zdrowaśki recytować — wspominał z rozbawieniem w głosie.
Uśmiechnęłam się serdecznie. Mężczyzna kontynuował jeszcze chwilę, a później zamilkł, spoglądając w okno.
— Wie Pani — zaczął znowu — dzisiaj to ciężko o cuda, dzisiaj człowiek gdzieś Boga zobaczy i go zaraz wariatem nazwą, wyśmieją. Kiedyś to ludzie w cuda wierzyli, no w Boga raczej, bo przecież to za jego sprawą te wszystkie niezwykłe rzeczy się działy. Dziś gdyby sam Jezus zstąpił z nieba w centrum Warszawy, to by nikt na niego uwagi nie zwrócił. Dawniej to ludzie w cuda wierzyli. A Pani to, przepraszam wierzy? — zapytał z wyraźną pewnością w głosie.
— Pyta Pan o Boga, czy cuda?
— No o jedno i drugie.
— Jestem ateistą, więc w Boga nie wierzę, ale uważam, że świat pełen jest zjawisk niezwykłych, które człowiek nie potrafi racjonalnie wyjaśnić — odpowiedziałam szczerze.
— Bardzo Panią przepraszam — mężczyzna był wyraźnie zmieszany. — Ja tu tyle Pani gadam o Bogu, a powinienem wcześniej zapytać, czy sobie Pani życzy. Człowiek stary, to czasem nie pomyśli, tylko papla byle co.
— Proszę nie przepraszać. Bardzo lubię słuchać o Bogu, takim prawdziwym, ludzkim, rozumie Pan? W takich opowieściach jest go wtedy najwięcej. Nie w kościele, w kazaniach duchownych, ale w doświadczeniach zwykłych ludzi. Lubię słuchać o takim Bogu, naprawdę.
Starszy Pan był wyraźnie zaskoczony.
— No, a po co to Pani wiedzieć, co zwykli ludzie o Bogu mówią? — zapytał podejrzliwie.
— Bo widzi Pan, jak nigdy Boga nie spotkałam, nigdy go nie poczułam, choć był czas, że go mocno szukałam. Lubię więc słuchać o tym, że On gdzieś tam jest, że pomógł, że nie jest tylko bajką. Rozumie Pan?
— Chyba tak...
— To prawda, że dziś niewielu ludzi wierzy w cuda, bo strefa cudowności kurczy się wraz z rozwojem nauki. Ale nauka też wszystkiego wyjaśnić nie potrafi. Pana historia jest w pewien sposób bardzo budująca.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko. Sprawiał wrażenie jakby usilnie poszukiwał w głowie jakiś właściwych słów, jakby to, co usłyszał było nierzeczywiste.
Zapadło milczenie. Wróciłam do czytania przerwanej mi rozmową książki, a starszy Pan do patrzenia w okno. Jechaliśmy w ciszy.
— To do widzenia Pani — odparł po chwili. — Zbieram się, zaraz moja stacja, będę wysiadał. Dziękuję za miłą rozmowę, bo to nieczęsto się zdarza, żeby tak zgodnie ateista z wierzącym człowiekiem o Bogu mówili, bez obrażania się na wzajem. Cuda się wciąż zdarzają.