Dużo mówi się o wzmacnianiu odporności dzieci. Obok prawidłowej diety, jak bumerang wraca temat hartowania. Wielu rodziców nie do końca wie, co robić i od czego zacząć przygodę z hartowaniem. Boi się, aby nie zaszkodzić i nie narazić dziecka na kłopoty ze zdrowiem.
Ten wpis ma pomóc zrozumieć ideę hartowania i poznać proste zasady, które pomogą stopniowo wzmacniać dziecięcą odporność.
O co w ogóle w tym hartowaniu chodzi?
Hartowanie polega na wzmacnianiu wytrzymałości i odporności organizmu na niekorzystne czynniki zewnętrzne. Robimy to mówiąc najprościej, wystawiając nasz układ odpornosciowy na kontakt ze zmiennymi temperaturami. W ten sposób nasz układ obronny, uczy się szybkiego reagowania na spadki i wahania temperatury. Ale to nie wszystko, ponieważ korzysta na tym także nasz układ krwionośny i nerwowy.
Hartowanie poprawia cały mechanizmy regulacji cieplnej, przez co organizm błyskawicznie reaguje na zróżnicowane temperatury i dużo łatwiej radzi sobie z infekcjami. Dlaczego? Ponieważ nie traci czasu i energii na oswajanie się z zimnem, tylko od razu przystępuje do walki z wirusami czy bakteriami.
O tym, jak hartowanie wpływa na zdrowie organizmu, wiedzą najlepiej Skandynawowie. W krajach północy przykłada się ogromną uwagę do oswajania dzieci z zimnem, praktycznie od urodzenia. Lekarze i położne zalecają, aby maluchy sypiały na powietrzu o każdej porze roku, także zimą. Umowną temperaturą do jakiej stosuje się ten zwyczaj jest -10 stopni Celsjusza. Popularne są też śnieżne kąpiele, zabawy w błocie, morsowanie i ruch na świeżym powietrzu niezależnie od pogody.
O hartowaniu dzieci mówi się w Polsce coraz częściej, jednak zdecydowana większość rodziców ma wielkie obawy i podchodzi do tematu sceptycznie. No bo jak można pozwolić dziecku na bieganie boso po zimnej podłodze albo na zdjęcie czapeczki w wietrzny dzień? Taka nieodpowiedzialność to przecież najlepsza droga do przeziębienia!
Od zimna się nie choruje
Trzeba to powiedzieć głośno i wyraźnie — zimno nie powoduje infekcji. Choroby wywołują patogeny, najczęściej wirusy. Samo zimno nie jest źródłem zachorowań na grypę, anginę, zapalenie oskrzeli, płuc czy ucha. Jeśli wmawiano ci, że należy chronić dziecko przed zimnem, bo dostanie przeziębienia, to jest to bzdura, w którą wciąż wierzą kolejne pokolenia rodziców.
Czas z tym skończyć i zamiast bezsensownie straszyć, lepiej edukować matki i ojców, jak zdrowo wychowywać swoje dzieci. Takiej praktycznej i zdroworozsądkowej edukacji brakuje w Polsce najbardziej. Hartowanie nie wymaga ani szczególnych umiejętności, ani zasobnego portfela. Do wzmacniania odporności potrzeba jedynie nieco wiedzy, chęci i przede wszystkim odwagi. Ta ostatnia jest wielu rodzicom mocno potrzebna, ponieważ w kwestii wychowania dzieci, zamiast wsparcia i życzliwości, dużo częściej otrzymują reprymendy i krytyczne uwagi.
Mam też wrażenie, że samo dziecko, zyskało w Polsce taki status istoty niezwykle delikatnej, wątłej i chorowitej. W sumie nic w tym dziwnego, skoro przez lata uważano, że zimno podobnie jak silny stres, osłabia odporność całego organizmu, a tym samym zwiększa podatność na wszelkie infekcje. Stąd też zalecano ubierać dzieci ciepło, utrzymywać w domach wysoką temperaturę i unikać przeciągów. Czapka była obowiązkowym elementem dziecięcej garderoby niezależnie od pogody. Tak jest do dziś, bo kolejne pokolenia dorastają w błędnym przekonaniu, o szkodliwym wpływie niskich temperatur na organizm człowieka.
Tymczasem współczesna nauka pokazuje, że nie ma związku pomiędzy wychłodzeniem ciała, a zwiększoną zapadalnością na infekcje. Przykładem mogą być badania nad funkcjonowaniem mechanizmu termoregulacji u morsów. U tych osób stwierdzono zwiększoną odporność na infekcje układu oddechowego. Zmniejszone występowanie różnych schorzeń u osób zahartowanych do zimnej wody, łączy się z wyższym poziomem immunoglobulin IgA, czyli przeciwciał produkowanych przez limfocyty w celu obrony organizmu przed patogenami.
Wielu pamięta o tym, jak nasze mamy i babcie przestrzegały nas przed bieganiem na bosaka po zimnej podłodze. Takie nierozsądne zachowanie miało prowadzić do chorób układu moczowego i przeziębień. Dziś ten pogląd obala coraz więcej osób. Do chodzenia na bosaka po śniegu, albo w zimnej wodzie, namawiają zwolennicy zdrowego stylu życia i medycyny naturalnej.
O korzyściach płynących z chodzenia na bosaka powstało naprawdę wiele wpisów w internecie. W ogóle na temat hartowania znajdziemy całe mnóstwo różnorodnych informacji. Czasem można się pogubić i zwątpić, zwłaszcza jeśli mamy obok siebie cały tabun sceptycznie nastawionej rodziny.
Moja rada? Nie dajmy się zwariować. Podziękujmy babciom, ciociom, kuzynkom i koleżankom za ich rady, ale róbmy swoje. Pamiętajmy, że te wszystkie tradycyjne mądrości zawierają najczęściej dużo tradycji, a mało mądrości.
Jak mądrze hartować dziecko?
Podstawą hartowania jest ruch na powietrzu o każdej porze roku. Zasada jest prosta — im więcej, tym lepiej. Aby realizować takie postanowienie, potrzebne jest odpowiednie ubranie. Nie da się mądrze i zdrowo hartować dziecka bez właściwej odzieży. Wodoodporne, wygodne i ciepłe ubranie umożliwi beztroską zabawę i zapewni komfort termiczny. Chcemy uniknąć przemoczenia i nadmiernego wychłodzenia. Mądre powiedzonko mówi, że nie ma złej pogody, a jedynie nieodpowiednie ubranie. Zadbaj więc o dobrej jakości odzież, przede wszystkim w okresie jesienno-zimowym, kiedy najłatwiej o przemoczenie.
W hartowaniu trzeba też wiedzieć, jak mądrze ubrać dziecko, aby je nie przegrzać. Większość rodziców patrzy na ubiór malucha wyłącznie przez pryzmat własnych preferencji. Jeśli jest nam wiecznie zimno, to w ten sam sposób postrzegamy dziecko, ubierając je zbyt grubo. Tymczasem maluch, które jest w ruchu odczuwa temperaturę nawet o 10 stopni wyższą, niż w rzeczywistości. Warto o tym pamiętać, kiedy siedzimy bez ruchu na ławce opatuleni w ciepły kożuch i wełnianą czapkę, a nasze dziecko biega na placu zabaw w równie ciepłym ubraniu.
Taki ubiór to błąd. Dużo zdrowiej jest doprowadzić do lekkiego wychłodzenia, niż przegrzania organizmu.
Wystawiając dzieci na działanie niekorzystnych warunków — ciepła, zimna czy wiatru — zwiększamy ich tolerancję na owe czynniki. Hartowanie to nic innego jak wzmacnianie układu odpornościowego poprzez trenowanie reakcji organizmu na różne bodźce. Ale uwaga — powinno być ono systematyczne i stopniowe.
Jak sprawdzić, czy dziecku jest ciepło? Dotykając jego karku albo zwyczajnie pytając je o to. To najlepszy sposób!
Najważniejsze zasady ubioru:
— Ubieraj dziecko jak siebie. Jeśli masz na sobie krótki rękaw, to w ten sam sposób ubierz swoje dziecko. Maluszkom w wózkach i nosidłach, nakładaj jedną warstwę odzież więcej.
— Zmienna pogoda? Ubierz dziecko na cebulkę. W ten sposób z łatwością zdejmiesz zbędną odzież. To doskonały sposób ubioru podczas wędrówek w góry.
— Lepiej nakładać niż zdejmować. Boisz się, że dziecku będzie zimno? Schowaj do torby dodatkową bluzę lub kurtkę.
— Zapytaj swoje dziecko. Nigdy nie ubieraj malucha na siłę. Jeśli mówi, że jest mu gorąco i chce zdjąć sweter, to pozwól mu na to. Dzieci będące w ruchu generują więcej ciepła metabolicznego niż dorośli w takich samych warunkach.
— Nie patrz na dziecko przez pryzmat własnych preferencji. Jesteś zmarzluchem i wciąż ci zimno? To nie oznacza, że twoje dziecko ma takie samo odczucie.
— Unikaj przegrzewania. Zdecydowanie zdrowiej jest wychłodzić niż zapocić dziecko.
Proste metody na hartowanie dzieci, które od lat stosujemy w domu
Jestem zwolenniczką “zimnego chowu”, czyli nie przegrzewania dzieci, a raczej ich wychładzania. Od wielu lat zwracam uwagę na hartowanie, które przynosi wiele zdrowotnych korzyści. Na mój sposób postrzegania dzieci i ich zdrowia, miał wielki wpływ brytyjski model wychowania. Brytyjczycy, podobnie jak Skandynawowie, przykładają wiele uwagi do wzmacniania odporności dzieci poprzez codzienne hartowanie. Wiele z tych naturalnych i prostych metod zaadoptowałam do swojej rodziny. Są to bezpieczne i skuteczne czynności, dzięki którym poprawisz funkcjonowanie układu immunologicznego dziecka.
Na powietrzu jak najwięcej
Wielokrotnie pisałam o tym, jak spacery i aktywność fizyczna na świeżym powietrzu wpływają na poprawę odporności. Taką aktywność uprawiamy od dawna i dostrzegamy jej ogromne zalety. Dzieci chorują zdecydowanie mniej i są bardziej wytrzymałe na uczucie chłodu. Więcej w temacie hartowania na powietrzu przeczytacie tutaj.
Ważne, aby taka aktywność odbywała się regularnie i o każdej porze roku. Mróz, wiatr czy deszcz, to doskonała okazja, aby układ immunologiczny przywykł do niekorzystnych warunków. Ja pozwalam swoim synom na zabawy w błocie, skakanie w kałużach, bieganie na bosaka po ogrodzie czy moknięcie w deszczu. Powiem szczerze, że po tych wszystkich latach hartowania, nieszczególnie martwi mnie ich mokre ubranie czy zimne stopy. Wiem, że jeśli poczują, że jest im zimno, to poproszą o ciepłą odzież. Im więcej zróżnicowanych warunków klimatycznych i wahań temperatury, tym lepszy trening dla układu odpornościowego.
Myślę, że w tej całej przygodzie z hartowaniem na powietrzu, chodzi w dużej mierze o zaufanie do samych dzieci. Jeśli nie pozwolimy im decydować, co chcą ubrać (oczywiście wszystko w granicach rozsądku, zwłaszcza na początku przygody z hartowaniem) i nie będziemy słuchać, kiedy mówią, że jest im ciepło, to nic z tego nie będzie. Przegrzanie w żaden sposób nie poprawi ich odporności.
Porządne wietrzenie domu
Hartowanie to nie tylko aktywność na dworze. To także pewne czynności, które możemy wykonywać w domu. Skoro świeże powietrze pobudza układ immunologiczny, to trzeba o nie zadbać także w domu. Sprawdzi się dokładne (także zimą) wietrzenie mieszkań. Najlepiej jeśli czynność tą wykonamy rano i wieczorem. Oczywiście wcześniej trzeba sprawdzać stan jakości powietrza, bo ta często pozostawia wiele do życzenia. Jeśli nie ma zastrzeżeń, to śmiało możemy porządnie przewietrzyć wszystkie kąty. Zaduch, gorące (zwłaszcza zimą) powietrze i brak właściwej wentylacji, sprzyja infekcjom i rozprzestrzenianiu się drobnoustrojów. Nie bój się chłodu. Pamiętaj, że porządne wietrzenie wykonuje się nawet w szpitalach!
Otwarte okna, lekka kołdra i brak piżamy
W naszym domu śpimy przy otwartych oknach. Jeśli jest zimno, to okna są najczęściej rozszczelnione, a ogrzewanie wyłączone na noc. Chłopcy cały rok śpią pod letnią kołdrą i najczęściej jedynie w samej bieliźnie. Kiedyś bałam się, że rozkopując się podczas snu, zmarzną, więc ubierałam im ciepłą piżamę. Rano najczęściej znajdowałam ją na podłodze, ponieważ było im w nocy gorąco. Teraz pozwalam synom zdecydować w czym chcą spać.
Rześkie powietrze w sypialni, poprawia jakość snu, pobudza układ immunologiczny, sprawia, że rano jesteśmy wypoczęci.
Chłodna woda pod prysznicem
Hartowanie można zacząć także pod prysznicem. Zamiast robić w łazience saunę, wystarczy ustawić w kranie niższą temperaturę. Spłukiwanie dziecka naprzemiennie ciepłą i chłodną wodą, to świetny sposób na oswojenie organizmu z nagłymi skokami temperatur. Wiedzą o tym Finowie, którzy stosują podobne metody, aby hartować już kilkumiesięczne dzieci. Powszechne są przydomowe sauny, z których wybiega się wprost na śnieg, albo chłodzi rozgrzane ciało w zimnej wodzie.
W domu sprawdzi się chłodny prysznic, a latem z powodzeniem można pozwolić dzieciom na zabawę w rześkim jeziorze czy górskim strumieniu.
Bieganie na bosaka
Coraz modniejsze staje się hartowanie poprzez chodzenie na bosaka. Można spacerować po śniegu, brodzić w zimnej wodzie czy po prostu chodzić często bez skarpetek. Chodzenie boso ma wiele zalet. Przede wszystkim hartuje i wzmacnia kondycję całego organizmu, stanowi naturalny masaż stóp, poprawiając ukrwienie oraz stymuluje tysiące zakończeń nerwowych w stopach, które mają połączenie z narządami ciała. Chodzenie boso dla dzieci rekomenduje Amerykańska Akademia Pediatryczna, uznając, że jest to bardzo dobry sposób na kształtowanie prawidłowej postawy ciała. Dzięki temu następuje wzmocnienie mięśni, ścięgien oraz więzadeł.
Moi synowie uwielbiają biegać boso. Robią to będąc w domu, na ogrodzie, w piaskownicy czy chlapiąc się w strumieniu.
Dawniej mówiono, że bose i zimne stopy prowadzą do przeziębień i chorób układu moczowego. Jeśli dziecko nie cierpi na problemy zdrowotne, przede wszystkim nerek czy pęcherza moczowego, to nie ma żadnych przeciwwskazań, aby biegało na bosaka.
Przyzwyczajaj organizm do picia zimnych napojów
Ten temat wzbudza wiele kontrowersji. Przekonanie, że jedzenie lodów w zimie i picie napojów z lodówki prowadzi do anginy, jest w naszym kraju mocno zakorzenione. Kiedyś przyjaciel z Wielkiej Brytanii spędzając zimowy urlop w Polsce, bardzo się dziwił, że nigdzie nie mógł kupić lodów, bo wszystkie lodziarnie były zamknięte. Kiedy wyjaśniłam, że ma to związek z przekonaniem, że lody zimą prowadzą do przeziębień i nikt ich nie je, był w silnym szoku. Przecież w Wielkiej Brytanii, a także wielu innych krajach, które zimą odwiedzał, lodziarnie są czynne cały rok. Dlaczego tylko w Polsce ludzie dostają anginy?
Mnie także ciężko to zrozumieć.
Od najmłodszych lat moi synowie piją napoje z lodówki i jedzą lody o każdej porze roku. Nie zauważyłam żadnego związku pomiędzy zimnym napojem, a zapaleniem gardła. Tak naprawdę ból gardła u moich dzieci praktycznie nigdy nie występował, a już na pewno nie wywoływał go lodowaty sok czy lody.
Jak to możliwe? Tu wszystko rozchodzi się o stopniowe hartowanie. Przyzwyczajony do kontaktu z zimnem organizm nie dostaje przysłowiowego “szoku”. Umiejętność radzenia sobie ze zmienną temperaturą jest kluczem do sukcesu.T
Tymczasem w Polsce uczy się rodziców, aby podawali dzieciom ciepłe pokarmy i płyny o temperaturze pokojowej. Wszystko co zimne może doprowadzić do infekcji dróg oddechowych.
To bzdura. Przez kilkanaście lat obserwowałam jak brytyjskie dzieci piją mrożone napoje, jedzą lody i biegają rozgolaszone po dworze. Tam nikt o anginie spowodowanej zimnym napojem nie słyszał, bo przyzwyczajony do niskich temperatur organizm normalnie funkcjonuje.
Problem pojawia się, gdy przegrzewanie i nadmierna higiena życia sprawiają, że dzieci zaczynają funkcjonować w szklanej kuli, z której wyjście, prowadzi do natychmiastowego szoku. Nieodporny na zmienne warunki organizm, zaczyna protestować i pojawiają się kłopoty ze zdrowiem.
Dla wielu przewrażliwionych rodziców to dowód na to, że zimno i w ogóle całe to hartowanie, przynosi więcej szkody niż pożytku. No bo jak Antoś siedział w ciepłym domu i jadł gorący rosołek, to problemów zdrowotnych nie miał.
Kilka słów na koniec
Na hartowanie nigdy nie jest za późno. Jeśli zaczynasz, to pamiętaj o stopniowym przyzwyczajaniu dziecka do zmiennych warunków. Bodźce powinno się stopniować, rozpoczynając od słabych i krótkotrwałych. Podstawą hartowania jest codzienny ruch na świeżym powietrzu, także przy złej pogodzie. Na spacer nigdy nie jest zbyt zimno! Podstawowa zasada hartowania to zdrowy organizm. Nie należy rozpoczynać procesu podczas choroby. Kluczem do sukcesu jest regularności.
Obserwuj swoje dziecko, słuchaj co mówi i miej odwagę, aby naturalnie i skutecznie zadbać o jego odporność. Wierzę, że dasz radę!