Przez setki lat bicie dzieci było niezaprzeczalnym prawem rodziców. Można by nawet rzec, że kary cielesne były powinnością, nie tylko ojca czy matki, ale także nauczycieli i wychowawców. Przemoc stanowiła najlepszą metodę wychowawczą w domach, szkołach i wszędzie tam, gdzie opiekę nad dziećmi sprawowali dorośli. O wielkiej wartości kar cielesnych głosiły autorytety publiczne i moralne w czasach starożytnych, jak i nowożytnych. Bicie, także te niezwykle dotkliwe, miało uczyć dyscypliny, szacunku i budować kręgosłup moralny. Powszechnie stosowano się do zaleceń pedagogiki surowej dyscypliny i pedagogiki karania fizycznego. Mówiąc obrazowo — bez lania nie było dobrego wychowania.
Choć od tamtych czasów dzielą nas wieki, to kwestia przemocy wobec dzieci wciąż budzi skrajne uczucia. Współczesny rodzic nadal czuje, że ma prawo i powinność do bicia i przemocy psychicznej wobec swoich dzieci. Szokujące jest także społeczne przyzwolenie na takie formy dyscyplinowania najmłodszych.
Smutną rzeczywistość pokazują badania społeczne
Ewa Jarosz — profesor nauk społecznych, specjalistka i autorka publikacji naukowych na temat praw dziecka, w jednym ze swoich artykułów publikuje wyniki badań dotyczące przemocy, przeprowadzone wśród polskich rodzin. Wynika z nich, że zdecydowanie przeciwna stosowaniu kar cielesnych jest niewiele ponad połowa (59%) rodziców. W swoich zachowaniach wobec dzieci rodzice przyznają się do wykorzystywania przemocy emocjonalnej i do tego, że zdarza im się uderzyć swoje dziecko. Dość często także mówią o umiarkowanie wrogim wykorzystywaniu siły fizycznej. Profesor Jarosz podkreśla, że społeczna aprobata łagodniejszych form przemocy jako metod wychowawczych, jest ściśle powiązana z liczbą przypadków ciężkiej przemocy wobec najmłodszych. Mówiąc inaczej — im bardziej społeczeństwo przyzwala na klapsy, szarpanie i wykręcanie uszu, tym więcej jest w nim poważnych przypadków znęcania się nad dziećmi.
Badania pokazują, że choć jako społeczeństwo jednogłośnie nie zgadzamy się na ciężką przemoc wobec najmłodszych, to wciąż jeszcze akceptujemy klapsy i lanie jako sposób radzenia sobie z dzieckiem. Szarpanie, popychanie i krzyk, są przez wielu uznawane za normalną reakcję rodzica, który traci cierpliwość. Ta niezwykle cienka granica, którą wielu przekracza każdego dnia, może prowadzić do wielkich tragedii.
Żeby zrozumieć, jak wygląda i czym skutkuje przemoc wobec dziecka, wystarczy poznać niedawną historię zakatowanego na śmierć 8-letniego Kamilka z Częstochowy. Zresztą, nie tylko jego. O innych ofiarach domowej przemocy, obojętności instytucjonalnej i społecznej niewielu już pamięta. A szkoda.
Jest wśród nich 4-letni Oskarek z Piotrkowa Trybunalskiego, którego gehenna trwała półtora roku. Krzyki bitego i przypalanego papierosami chłopca nikt w kamienicy jednak nie słyszał. 3,5-letni Bartuś z Kamiennej Góry przez wiele dni umierał w męczarniach. Miał pęknięte narządy wewnętrzne powstałe w wyniku silnych uderzeń w brzuch. O biciu chłopca wiedziała jego babcia, lecz nie zrobiła nic, aby mu pomóc. Kiedy Bartuś nie krzyczał i nie chował się przed rodzicami, bawił się w strażaka. Marzył, aby nim zostać — gasić pożary, ratować ludzi i jeździć wielkim wozem strażackim. 2-letni Szymon z Będzina katowany przez swoich rodziców zmarł w wyniku rozległych obrażeń. Nikt z sąsiadów i opieki społecznej nie zareagował. Jego ciało odnaleziono w stawie. Marcelek z Chodzieży miał dwa lata. Nigdy nie nauczył się jeździć na rowerku, choć bardzo tego pragnął. Poznał za to ból, przeraźliwy ból, jaki zadawali mu jego najbliżsi. Chłopiec był bity, poniżany i wielokrotnie podduszany. Ostatnia próba uciszenia płaczącego z głodu Marcelka skończyła się tragicznie. Zgasło delikatne życie, a wraz z nim marzenia o własnym rowerku. Dzieciństwo Lilianki z Piły było zbyt krótkie i zbyt tragiczne. Przez dwa lata wypełniała je przemoc fizyczna i psychiczna. Strach był chlebem powszednim. Dziewczynka zmarła w wyniku uszkodzenia mózgu, które powstało po brutalnym ataku ojca. Była też 3-letnia Zuzia z Torunia, która jak wiele innych dzieci doświadczyła ciężkiej przemocy ze strony rodziców. Kruche i wątłe ciało dziewczynki pewnego dnia się poddało. W szpitalu lekarze stwierdzili uszkodzenie mózgu, liczne siniaki i złamania. Koszmar Zuzi trwał od urodzenia. Rodzina była pod kontrolą MOPRu, miała nadzór kuratorski oraz asystenta rodziny. Na pogrzeb dziewczynki przyszły tłumy. “Śpij spokojnie aniołku, już jesteś bezpieczna, nikt Cię więcej nie skrzywdzi” — ktoś napisał na jednej z wielu kolorowych kartek, pozostawionych na jej malutkim grobie.
Bierność wobec przemocy jest nadal powszechna
Śmierć dziecka, powstała na skutek przemocy w środowisku rodzinnym jest ogromną porażką państwa. To właśnie na nim spoczywa konstytucyjny obowiązek ochrony praw najmłodszych. Od 1 sierpnia 2010 roku obowiązuje w Polsce przepis, zgodnie z którym (choć nie ma za to sankcji karnych) — kary cielesne są zabronione. Niewielu o tym wie, zresztą niby skąd? Od wielu lat zawodzi edukacja społeczna, prawo i opieka nad dziećmi doświadczającymi przemocy z rąk najbliższych.
Maltretowany 8-letni Kamilek z Częstochowy dołączył do grona wielu dzieci, które umierały samotnie w cierpieniu. Zabrakło skutecznego prawa, empatii i odwagi. Zabrakło też nas wszystkich, bo jako ludzkość zawodzimy najbardziej.
Prawie powszechne jest w Polsce przekonanie (95%), że pomaganie dzieciom, które doświadczają przemocy, jest moralnym obowiązkiem każdego człowieka. Duża grupa badanych dostrzega jednak przypadki, które usprawiedliwiają niereagowanie na przemoc wobec dzieci.
22% respondentów obawia się problemów, które mogą ich spotkać. 25% ankietowanych ma wątpliwości, po czyjej stronie jest racja i czy rodzic nie będzie niesprawiedliwie posądzony. Wreszcie 19% uważa, że jeszcze bardziej zaszkodzi poszkodowanemu dziecku, bo te może trafić do ośrodka opiekuńczego. Nietrudno policzyć, że ponad połowa z nas decyduje się pozostać obojętna na cierpienie dzieci. Ta bierność boli najbardziej.
Wszyscy jesteśmy winni
Kamilka można było uratować. Chłopiec chodził przecież do szkoły. Miał przeciętą wargą, złamaną ręką i siniaki na całym ciele. Był bity przez długi czas. Zapewne nie mógł ćwiczyć na wuefie, grać z kolegami w piłkę. Nauczyciele bezrefleksyjnie przyjmowali wyjaśnienia matki, że chłopiec jest niezdarny, że wciąż się kaleczy. Uciekające z domu ze strachu przed biciem dziecko odnajdywała policja. Nikt nie porozmawiał jednak z Kamilkiem, nie zapytał, przed czym ucieka i czego tak bardzo się boi. Chłopca oddawano w ręce matki, a za zamkniętymi drzwiami koszmar zaczynał się na nowo.
Ciężko mi opisać własne uczucia. Przed oczami mam wciąż brutalnie pokaleczone i wątłe ciało Kamilka. Z oczu płyną łzy. Patrzę na swoich synów. Nie potrafię zrozumieć.
Bardzo chciałabym, żeby polskie prawo skutecznie chroniło dzieci. Marzę o tym, aby system działa sprawnie, szybko i żeby sądy nie pozostawały takimi jedynie z nazwy. Tak jednak nie jest i nie ma się co łudzić, że nasz wymiar sprawiedliwości szybko się zmieni. Z drugiej strony za każdym prawem stoją przecież ludzie z krwi i kości. To często także matki i ojcowie, którzy decydują o losie cudzych dzieci. Jak więc wytłumaczyć ich obojętność?
Lista winnych śmierci Kamilka jest długa. Są na niej rodzice, sąsiedzi, nauczyciele, pracownicy z opieki społecznej, policja, sąd. Jesteś też i Ty — mieszkańcu Częstochowy. Być może widziałeś pokaleczonego Kamilka na ulicy, może słyszałeś jak płakał. Pozostałeś jednak obojętny.
Dziecko samo o pomoc nie poprosi, dlatego to na nas spoczywa moralny obowiązek, aby mu pomóc.
Żadne prawo nie będzie skuteczne, jeśli za stertą ustaw i przepisów będą stali ludzie bez odwagi i empatii. Pewnych tragedii nie sposób przewidzieć, ale są i takie, do których dochodzi według dobrze znanego schematu. Tak było w przypadku Kamilka i tak było w przypadku małej Zuzi z Torunia. Ich śmierć nie zdarzyła się nagle. Każdego miesiąca podchodziła coraz bliżej, wysyłała jasne sygnały, że nie zamierza odejść sama. Nikt fali przemocy na czas nie powstrzymał, więc pewnego dnia zabrała ze sobą dzieci.
Przerażająca skala przemocy wobec dzieci
Skala przemocy wobec najmłodszych jest dużo większa, niż ta, którą publikują portale urzędowe. Niezależne badania przeprowadzone wśród dzieci, jak i dorosłych pokazują mroczną rzeczywistość.
Według badań przeprowadzonych wśród dorosłych Polaków niemal co druga (47,1%) osoba zna osobiście rodziny, w których dochodzi do przemocy wobec dzieci, 26,4% zna rodziny, w których dochodzi do przemocy psychicznej wobec dzieci, a 25,7% – rodziny, w których stosuje się przemoc fizyczną.
Badania przeprowadzone na dzieciach pokazują, że ponad 34% nieletnich pomiędzy 11 a 17 rokiem życia było ofiarami przemocy ze strony dorosłych. 18% badanych doświadczyło jej w ciągu ostatnich 12 miesięcy. 30% dzieci, które stały się ofiarami przemocy fizycznej, odczuwało ból, miało liczne siniaki, rany, a nawet złamania.
To, na jaką formę przemocy narażone jest dziecko, zależy od jego płci. Dziewczynki najczęściej doświadczają przemocy psychicznej ze strony matki, natomiast chłopcy są bici i poniżani przez swoich ojców.
Choć świadomość społeczna rośnie, to specjaliści zwracają uwagę na niebezpieczne zjawisko, jakim jest przyzwolenie na stosowanie łagodnych kar cielesnych. 26% Polaków uważa, że rodzice mają prawo ukarać dziecko laniem, jeśli na to zasłuży. Co trzeci badany sądzi, że kary fizyczne są prywatną sprawą rodziców i nie powinny być całkowicie zakazane.
Śmierć Kamila wstrząsnęła ludźmi. Po raz kolejny pokazała także, że jako społeczeństwo nie potrafimy chronić bezbronnych, że oblewamy egzamin z człowieczeństwa.
Nie uczymy się na błędach i szybko zapominamy o małych ofiarach naszej obojętności.
Przemoc wobec dzieci w Polsce jest wciąż dużym problemem. Mówią o tym nie tylko urzędowe badania, ale i te prowadzone przez niezależne instytucje. Co 3 dziecko w naszym kraju jest ofiarą przemocy ze strony bliskiej osoby. Prawdopodobnie każdy z nas ma w swoim otoczeniu rodzinę, która stosuje przemoc wobec swoich dzieci. Każdy z nas zna choć jedno dziecko, któremu dzieje się krzywda. To codzienność, choć nie wszystkie dzieci umierają skatowane. Inne cierpią, żyją latami w ciągłym strachu i bólu. Znasz je i Ty.
Reaguj na przemoc wobec dzieci. Nie bądź obojętny na płacz i krzyki dochodzące z mieszkania sąsiada. Skąd wiesz, że to właśnie tam nie rozgrywa się rodzinny dramat, którego ofiarą są dzieci?
Każde zgłoszenie można wykonać anonimowo. Jeśli obawiasz się konsekwencji, masz prawo nie podawać swoich danych osobowych. Miej oczy szeroko otwarte. Siniaki i rany na ciele dziecka nie zawsze świadczą o jego niezdarności. Czy jesteś pewny, że nie powstały w wyniku pobicia? Masz watpliwości? — Reaguj! To Twoje prawo i obowiązek stawać w obronie najmłodszych. Pamietaj, że przemoc ma różne oblicza. Rozcięta warga i podbite oko pojawiają się rzadko. Dużo łatwiej jest bić w taki sposób, aby siniaki dało się ukryć pod ubraniem. Często pierwszym sygnałem może być jedynie zmiana zachowania dziecka.
Śmierć Kamilka z Częstochowy poruszyła milony Polaków. Rozpoczęło się poszukiwanie winnych i odpowiedzi na pytanie — jak do tego doszło? Ciężko zakceptować prawdę o samym sobie. Dużo łatwiej jest winić jedynie kulejące prawo. Prawda jest jednak dużo bardziej przyziemna i przez to trudna do zaakceptowania. To My Wszyscy ponosimy odpowiedzialność za tragiczny los dzieci. Śmierć Kamilka i wielu innych, to efekt braku empatii i zwykłej odwagi, by reagować.