Podczas ostatnich zakupów w sklepie spożywczym, z ciekawości zerknęłam na półkę z miodami. Słodkości było w bród — miody rzepakowe, lipowe, wielokwiatowe, a nawet te bardziej wyszukane, bo produkowane z kwiatów facelii i wrzosów.
Uderzająca była nie tylko ich ilość, ale przede wszystkim cena. Jak to możliwe, że przy obecnej drożyźnie, za kilogramowy słoik miodu, trzeba zapłacić średnio o 20% mniej niż przed rokiem?
W dobie szalejących cen produktów żywnościowych chyba niewielu spodziewało się, że potanieje właśnie taki rarytas jak miód.
Czy jest się z czego cieszyć? Niestety nie.
Tak tanio jeszcze nie było
Miód od zawsze był w pewnym sensie produktem luksusowym. Kupowano go rzadko, ponieważ jego cena nie należała do najniższych. W większości domów był spożywany przy wyjątkowych okazjach, albo stosowano jego cukrowe zamienniki. Dziś niska cena miodu sprawia, że na kilogramowy słoik słodkości, może pozwolić sobie każdy.
Średnia cena 1 kg miodu wielokwiatowego w skupie wynosi 19 zł. Jak to możliwe, że taki sam słoik w sklepie kosztuje nawet 14 zł?!
Przejrzałam kilka gazetek reklamowych popularnych hipermarketów. Za słoik miodu wielokwiatowego o wadze 900 g lub 1 kg zapłacimy na promocji około 18 zł (poprzednia cena 22 zł). Znalazłam i takie, które nie zostały objęte szczególną ofertą, a kosztowały jedynie 14 zł. Skąd te śmiesznie niskie ceny? No i ile tak naprawdę jest wart, taki niezwykle tani miód?
Co z tym miodem nie tak?
Brutalną prawdę opublikowało niedawno Wspólne Centrum Badawcze Komisji Europejskiej. Z raportu wynika jednoznacznie, że jesteśmy robieni w przysłowiowego balona. Dlaczego? Bo europejski rynek zalewają produkty miodopodobne, nad którymi nikt nie ma kontroli. Ponad 47 % miodu trafiającego do sklepów nie ma nic wspólnego z naturalnym produktem, mimo że takie zapewnienia znajdują się na etykietach. Najwięcej fałszywego miodu pochodzi z Chin i Turcji. To olbrzymi problem, bo kraje te zalewają nim całą Europę. Tani miód, jest niczym innym jak mieszaniną cukru i wody. Losowo przebadane próbki zawierały syropy cukrowe wytwarzane z ryżu, pszenicy lub buraków. Do tego stosowano zabronione barwniki w celu fałszowania prawdziwego botanicznego źródła miodu oraz maskowania jego pochodzenia geograficznego.
Za niskimi cenami miodu stoją przede wszystkim chińskie i tureckie podróbki. Niewiarygodne 14 zł za kilogramowy słoik miodu przestaje dziwić, kiedy odkryjemy, że powstał on w wyniku zmieszania niewielkiej ilości prawdziwego miodu z tanim syropem cukrowym. Jako konsumenci jesteśmy zwyczajnie oszukiwani, bo to, co kupujemy na wzmocnienie, przeziębienie, co podajemy naszym dzieciom, jest w rzeczywistości słodkim syropem, pozbawionym właściwości zdrowotych.
Nie wszystko złoto co się świeci...
Tanie miody z Chin i Turcji cieszą się ogromną popularnością. Wiele osób kupuje je regularnie, myśląc, że to świetny interes. Mamy przecież naturalny produkt, a do tego w niezwykle atrakcyjnej cenie. Trzeba przyznać, że takie oferty bardzo lubimy.
Pseudomiody na dobre zagościły w naszych domach. Ich smak bywa lekko mdły, mało wyrazisty i przesadnie słodki, ale niedoświadczonego konsumenta w pełni on zadowala. Nie ma pojęcia, że kupuje, coś, co z naturalnością ma niewiele wspólnego.
Według ekspertów miód jest w pierwszej trójce, najczęściej fałszowanych produktów żywnościowych, zaraz po mleku i oliwie. Niektórzy idą dalej, mówiąc, że fałszowanie miodu stało się dziś bardziej opłacalne, niż handel narkotykami.
Naturalny miód z polskich pasiek nie jest w stanie konkurować z podróbkami. Jego cena jest zwyczajnie dużo wyższa. Zapewne wielu z was zapyta teraz — a skąd wiadomo, że polska pasieka nie oszukuje, że nie sprzedaje drogiej podróbki? Skąd pewność, że krajowy miód jest naturalny?
Pszczelarz, oddając swoje produkty do skupu, musi przedstawić wyniki badań laboratoryjnych. Nikt miodu na “dziko” nie kupi. Badania laboratoryjne są najskuteczniejszą metodą, potwierdzającą jakość miodu. Pszczelarze od lat 80 są szkoleni, jak pozyskiwać miód bez dodatku syropu cukrowego. Na bardzo dobrą jakość polskich miodów wpływają dość rygorystyczne przepisy i kontrole. Żeby rozpoznać podróbki na sklepowych półkach, potrzebne są badania, a tych nikt zagranicznym miodom nie przeprowadza.
Bądź świadomy co kupujesz
Najlepiej jest kupować miód z zaufanej, lokalnej pasieki. A co jeśli takiej nie mamy? Nie pozostaje nam nic innego, jak wybrać się do sklepu.
W marketach znajdziemy mnóstwo miodów. Konsument najczęściej sięga po rodzime produkty, na których widnieją typowo polskie nazwy — Mazurskie Miody, Miód Sądecki Bartnik, Bajkowa Pasieka itp. Takie etykiety wzbudzają największe zaufanie i dają złudne poczucie, że mamy do czynienia z produktem krajowym. Dla wielu to wręcz pewnik, że produkt powstał właśnie w Polsce. A jak jest naprawdę?
Niestety, sama nazwa jeszcze o niczym nie świadczy.
Niewielu producentów pisze otwarcie, gdzie powstał ich miód. Kupujący musi sam zadać sobie trochę trudu i to sprawdzić. W jaki sposób? Na wieczku znajdziemy oznaczenie alfabetyczne. Niepozorne i naprawdę maleńkie literki są kluczem do sprawdzenia, czym jest miód, który chcemy kupić.
Weźmy pierwszy lepszy produkt ze sklepu. Popularny Miód Gryczany Sądecki Bartnik został na zakrętce oznaczony literą A, D. Na tylnej etykiecie znajduje się wyjaśnienie tych symboli — A- Polska, D- Ukraina. Czyli mamy tu mieszaninę miodów pochodzących z 2 krajów — Polski i Ukrainy.
Miód Gryczany Mazurskie Miody, także nie ma nic wspólnego z ekologicznie czystym rejonem naszego kraju. Na zakrętce oznaczono go literą D, co odpowiada „mieszance miodów z UE i spoza UE”.
Takie oznaczenie, mówiące konsumentowi wszystko i nic, jest powszechnie stosowane na większości miodów dostępnych w hipermarketach. Jako kolejny przykład podam miód wielokwiatowy z Bajkowej Pasieki. Wielki słoik w bardzo atrakcyjnej cenie kusi konsumenta. Tymczasem producent wyraźnie zaznacza, że jego produkt niekoniecznie powstał w Polsce. A więc gdzie?
I tu jest pies pogrzebany, bo tak naprawdę jako zwykli konsumenci nigdy się tego nie dowiemy.
Nie tylko nie mamy pojęcie, z jakich krajów pochodzi miód, ale też, w jakich proporcjach został zmieszany. Być może stanowi w 95% miód z Chin, a w 5% miód z Polski. Może być też połączeniem miodu tureckiego z miodem bułgarskim. Jak jest naprawdę, nie jesteśmy w stanie sprawdzić, ponieważ obecne prawo nie nakłada na producentów obowiązku informowania o dokładnym składzie produktu. Możemy tylko przypuszczać, z czym mamy do czynienie, ponieważ większość miodów spoza UE pochodzi właśnie z Chin.
Czy jest się czego obawiać?
W przeszłości dochodziło do wielu skandali w chińskich pasiekach związanych ze stosowaniem szkodliwych pestycydów. Wielu konsumentów obawiało się kupować chińskie miody, ze względu na możliwość obecności w nich niewiadomych substancji. Obecne zapisy doskonale tuszują niewygodną rzeczywistość, wprowadzając dezinformację.
Prawda jest taka, że Europa jest uzależniona od zagranicznych dostawców. Produkcja miodu w UE wynosi około 216 tys. ton rocznie. Ze względu na wzrastającą konsumpcję, UE jest w stanie pokryć zapotrzebowanie na ten produkt w niecałych 60%. W ciągu ostatnich pięciu lat import miodu z Chin wzrósł o 50%. Jest to spowodowane jego dwukrotnie niższymi cenami. Rocznie do UE trafia ponad 140 tys. ton miodu, głównie z Chin, Turcji, Ukrainy. Wspólnota potrzebuje miodu, a obecne prawo stanowi pewnego rodzaju ukłon w stronę azjatyckich producentów.
Jak nie dać się oszukać?
Przede wszystkim zwracaj uwagę na etykietę i sprawdzaj oznaczenia miodu. Wybieraj produkty, na których znajduje się nazwa i adres producenta, data rozlewu, numer partii i okres minimalnej trwałości. Jeśli na etykiecie nie znajdują się żadne informacje o miejscu pochodzenia miodu, to nigdy go nie kupuj.
Dysponując informacjami, możemy dodatkowo “prześwietlić” pszczelarza w internecie. Jeśli wahasz się pomiędzy miodem skrystalizowanym a płynnym, to zawsze wybieraj ten pierwszy. Często ludzie sięgają po miody płynne, bo uważają, że są lepsze. Te skrystalizowane lub mętne uznają za podróbki zawierające sztuczny cukier. W rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie!! Z upływem czasu prawdziwy miód zawsze przechodzi z postaci płynnej w stałą. Kupując miód płynny wczesną wiosną, gdy od miodobrania minęło wiele miesięcy, należy zastanowić się, dlaczego nie skrystalizował. Każdy naturalny miód prędzej czy później ulegnie krystalizacji. Jednak ten czas zależy od wielu czynników. Jeśli nie masz pewności, czy produkt jest naturalny, zawsze sięgaj po ten skrystalizowany lub mętny. Dzięki temu masz pewność, że nie został on wcześniej poddany obróbce cieplnej, która niszczy jego właściwości zdrowotne.
Miody, które nie ulegają krystalizacji, są z reguły zafałszowane albo sztuczne. Wyjątek może stanowić miód akacjowy, który krystalizuje bardzo długo, nawet kilkanaście miesięcy. Na końcu zwracaj uwagę na cenę. Dobry i 100% naturalny miód nie jest tani. Jego produkcja wymaga wiele pracy w pasiece i dbania o zdrowy rozwój pszczół. To wszystko kosztuje. Jednak jest warte swojej ceny, bo nic nie może się równać ze smakiem 100% miodu i z jego właściwościami zdrowotnymi. Kupując tani miód, możesz być pewny, że masz do czynienia z podróbką. Jeśli coś jest zbyt piękne, by było prawdziwe, to zazwyczaj tak jest.
Bądź świadomy i nigdy nie kupuj kota w worku. Na miodzie naprawdę nie warto oszczędzać. W końcu spożywamy go ze względu na jego naturalne właściwości zdrowotne. Dużo prościej jest posłodzić herbatę zwykłym cukrem, niż sięgać po niewiadomej jakości produkty.