A gdyby tak rzucić wszystko i pójść do lasu? Ale nie byle jakiego lasu, tylko do Baśniowego, w którym mieszkają niezwykłe istoty — skrzaty, elfy, wróżki, runiołki?
Tak, tak, takich jest w Baśniowym Lesie całe mnóstwo. Kryją się pod mchem, w koronach drzew, w dziuplach i na gałązkach. Sprytnie chowają się przed wzrokiem zwykłego człowieka.
Jednak czasem, gdy do Baśniowego Lasu zawitają leśne rodziny, potrafią wyjść im na spotkanie i opowiedzieć o tym, co naprawdę w lesie piszczy...
No i poszliśmy do Baśniowego Lasu, aby wziąć udział w rodzinnej grze terenowej.
O co tu chodzi?
Baśniowy Las – Święto Leśnych Rodzin, to ogólnopolska inicjatywa, której inicjatorem jest Fundacja Edukacji Żywej. 7 stycznia w sześciu miejscach w Polsce (Katowicach, Bielsku Białej, Krakowie, Gdańsku, Tarnowie oraz w Hucisku k. Krakowa) rodziny wyruszyły na spotkanie z leśnymi istotami, które chciały pokazać dzieciom i ich rodzicom baśniowy wymiar lasu.
Głównym celem była nie tylko wspaniała zabawa, ale także edukacja. Pokazanie, że las to nie tylko miejsce pozyskiwania surowca, zarządzany przez leśników, domena inżynierów leśnictwa. To także przestrzeń niezbędna do życia dla wielu gatunków roślin i zwierząt, ale także człowieka. I o tę duchową więź człowieka z naturą chodziło tu przede wszystkim.
Las, natura, przyroda to pojęcia dla wielu czysto abstrakcyjne, ale będąc w lesie spotykamy konkretne organizmy, miejsca i to z nimi możemy tworzyć niezwykłe relacje.
Aby przybliżyć dzieciom las i pokazać, że jest miejscem fascynującym i naturalnie bliskim człowiekowi, potrzeba czegoś więcej niż okazjonalnego spaceru pomiędzy drzewami. Konieczne jest wyjście poza utarte schematy, rutynę i bylejakość. Najlepiej jest wejść do świata baśni, bo ta idealnie przemawia do najmłodszych.
No i w niedzielę, w mroźne i zimowe popołudnie, weszliśmy do Baśniowego Lasu. Wyposażeni w mapę, ruszyliśmy na poszukiwanie niezwykłych istot, odkrywanie tajemnic natury — drzew, wody, kamieni, ziemi. Po drodze napotkaliśmy na osady runiołków, słuchaliśmy opowieści mchu i sporządzaliśmy magiczne mikstury według pradawnych receptur. I w tej magicznej rzeczywistości dzieci (także rodzice) dostrzegali jak wiele ukrytych i nieoczywistych rzeczy dzieje się w lesie. Powalona kłoda przestawała być jedynie kawałkiem gnijącego drewna, opadłe liście — bezcelową częścią leśnej ściółki, a grube i rozłożyste dęby — jedynie przyszłym materiałem budowlanym.
W tej leśnej przygodzie towarzyszyły nam rodziny, które z dziećmi nigdy wcześniej w lesie nie były. Było to niezwykłe doświadczenie, także dla samych rodziców, którzy przecierając oczy ze zdziwienia, patrzyli wzruszeni, z jak wielkim zaangażowaniem i radością, bawią się i jednocześnie uczą nowej rzeczywistości ich dzieci.
Muszę wam przyznać, że za każdym razem, kiedy idę z synami na spotkanie leśnych rodzin, to nie przestaję się zachwycać, jak niewiele trzeba dzieciom do szczęśliwego i prostego dzieciństwa. Jak łatwo można cieszyć się z zupełnie przyziemnych rzeczy — własnoręcznie wykonanych zabawek, wspólnych wygłupów na polanie, pieczonych na ognisku jabłek i kolorowego kamyka ściskanego w dłoni. Tak naprawdę wszyscy są w pewien sposób równi, jednakowi i mają te same potrzeby przychodząc tutaj. Tworzy się też poczucie pewnej wspólnoty, które pomaga budować tą pozytywną atmosferę i przekonanie, że to co związane i co płynie z natury, jest po prostu dla człowieka najlepsze.