Co można robić z dzieckiem po zmroku, albo nocą?
Ktoś powie, że niewiele. Można spać, albo oglądać dobranockę. Można też ciężko wzdychać, patrząc na biegające po domu, pełne energii dzieci, które za nic w świecie nie chcą być cicho. Wieczór to często czas, kiedy po całym dniu dyscypliny panującej w szkole, przedszkolu i zajęciach pozalekcyjnych, pokłady nagromadzonej energii, mogą wreszcie eksplodować z niedającą się kontrolować siłą.
Tak jest w moim domu. Chłopaki biegają, wrzeszczą i wymyślają najbardziej zwariowane zabawy.
Co tu dużo mówić, głowa pęka.
No i pewnego wieczoru powiedziałam Dość!
Wręczyłam chłopakom latarki i kazałam wyjść na ogród, na poszukiwanie nocnych stworzeń.
Synowie popatrzyli na mnie z ogromnym zdziwieniem, a kiedy zorientowali się, że nie żartuję, chwycili latarki i wybiegli z domu.
Tu można by zrobić sporą przerwę, bo zanim wrócili, minęła dobra godzina.
Nie bez znaczenia jest fakt, że u podnóża ogrodu mamy las, że mieszkają w nim sowa i jeże, które przychodzą do ogrodu napić się wody. Są też żaby, nietoperze i mnóstwo gryzoni, które nocą stają się najbardziej aktywne. Po zmroku wszystko budzi się do życia.
Odkrywanie nocnego świata z latarką w ręku, to wielka frajda i fantastyczna zabawa.
Jeśli więc czujesz, że głowa ci pęknie od nadmiaru dziecięcej energii, to wieczorem wręcz dziecku latarkę i poślij je na poszukiwanie przygód. Namów, aby nasłuchiwało ptasich odgłosów, dzwieków nietoperzy i szelestu w trawie. Być może uda mu się odnaleźć aktywne nocą chrząszcze, dostrzec polną myszkę albo jeża.
Latem rozbij namiot w ogrodzie i pozwól dzieciom spać na zewnątrz. Niech wsłuchują się w odgłosy natury. Gwarantuję ci, że rankie, pełne podekscytowania, nie przestaną opowiadać o nocnych zjawach, świetlikach i innych tajemniczych stworzeniach, które z wizytą przyszły im do namiotu. Noc jest pełna niespodzianek. Wystarczy wyjść z domu.