Tak sobie wspominam ostatnią sytuację w sklepie spożywczym, kiedy kasjerka pochwaliła moich stojący spokojnie w kolejce synów. Pomimo regałów wypchanych po brzegi słodyczami, żaden z nich nie upierał się, aby je kupić. Nie było płaczu, błagania ze złazami w oczach czy szantażu krzykiem. Moje “Nie” wystarczyło, aby zakończyć rozmowę o zakupie czekoladowego batonika z naklejkami i lizaka z gwizdkiem. Do sklepu poszliśmy po pieczywo oraz mleko i z takimi produktami wróciliśmy do domu. Jak to możliwe? Od lat stosuję kilka prostych metod, dzięki którym bez obaw zabieram synów na zakupy. Oto one:
Planuję z wyprzedzeniem
Zakupy z dziećmi najlepiej jest planować nieco wcześniej. Nie wszystkie maluchy lubią być zaskakiwane. Niektóre dzieci potrzebują nieco czasu, aby przygotować się do wyjścia z domu. Jeśli nagle przypomnisz sobie, że brakuje ci masła albo mleka i rozkażesz dziecku, aby w kilka minut było gotowe do wyjścia, możesz doprowadzić do awantury. A co jeśli maluch jest w trakcie oglądania swojej ulubionej bajki albo interesującej zabawy? Nikt nie lubi być odrywany od przyjemnych czynności, prawda? Szanuj swoje dziecko i dziel się z nim swoimi planami. To pomaga budować pozytywną atmosferę i daje poczucie bezpieczeństwa. Dodatkowo wpływa pozytywnie na sposób postrzegania przez twoje dziecko wspólnych zakupów. Nie robisz nic na przysłowiowego “wariata”, masz wszystko z góry zaplanowane. Taka kontrola przekłada się na kolejną ważną czynność — listę zakupów.
Bez listy zakupów nie ruszam się z domu
Lista zakupów to must have każdego wspólnego wyjścia do sklepu. Możesz być pewna, że bez niej wrócisz do domu z górą niepotrzebnych pierdół. Jeśli stoisz przed regałami, zastanawiając się co kupić, to twoje dziecko będzie podążało dokładnie tym samym torem myślenia. Skoro brak nam ściśle określonego celu, to każdy może brać z półki to, na co ma w danej chwili ochotę, prawda? Planowanie to podstawa! Brak listy dodatkowo wydłuża czas, jaki spędzasz z dzieckiem w sklepie a ten należy ograniczyć do koniecznego minimum.
No więc zrób sobie porządną listę. Do jej wykonania zaangażuj malucha. Poproś, aby zajrzał do kuchennych szafek i sprawdził ich zawartość. Powiedział ci, ile brakuje soli, mąki czy herbaty. Braki zapiszcie na kartce. Jeśli dziecko nie potrafi pisać, to może namalować poszczególne produkty. Ważne, aby uczestniczyło w tworzeniu listy zakupów i wiedziało, po co idziecie do sklepu.
Karmię porządnie dzieci, zanim ruszę do sklepu
Na głodniaka nikt zakupów robić nie powinien. Z pustym żołądkiem kupujemy więcej i sięgamy po niezdrowe przekąski, których normalnie byśmy nie kupili. Głód to zły doradca, dlatego, zanim wyruszymy do sklepu, przygotujmy dziecku posiłek. Z doświadczenia wiem, że moi najedzeni w domu synowie, dużo rzadziej proszą o kupno przekąsek. Czasem wystarczy im jedynie butelka wody mineralnej. Ty też na czczo zakupów robić nie powinnaś. Ciężko będzie ci się oprzeć smakowicie wyglądającym pączkom czy batonikom. Jeśli je kupisz, to zapewne będziesz musiała kupić też coś swojemu dziecku. Przed wyjściem zjedz banana albo jabłko. To skutecznie ograniczy apatyt na niezdrowe przekąski.
Ustalam jasne zasady przed wejściem do sklepu
Tuż przed wejściem do sklepu zwracam się do swoich synów i przypominam im, że przyszyliśmy tu po produkty z listy i że nie kupujemy dziś niczego innego. Pytam, czy zrozumieli i zgadzają się na taki plan. Jeśli zaczynają marudzić albo proszą o zakup czegoś, czego kupić nie chcę, to mówię ”Nie” i proponuję, abyśmy wrócili do domu. To zawsze załatwia sprawę.
Zauważyłam, że taka rozmowa tuż przed wejściem do sklepu daje najlepsze rezultaty. Nie ma sensu tłumaczyć tego maluchom w domu, bo zanim dotrzemy do sklepu, szybko o tym zapomną. Ja zazwyczaj zajeżdżam na parking i zanim uwolnię chłopców z fotelików, przeprowadzam “męską” rozmowę. Ważne, aby dzieci potwierdziły, że zgadzają się na wspólny plan zakupów.
Wspólne zakupy, czyli razem napełniamy nasz koszyk
Jeśli każesz dziecku potulnie podążać za sobą w sklepie i patrzeć jak ładujesz kolejne produkty do koszyka, to możesz być pewna, że szybko zacznie szukać sobie ciekawszych czynności. Musisz zaangażować malca w wyszukiwanie produktów z waszej listy. Moi synowie są na tyle duzi, że mogę poprosić ich o znalezienie konkretnego makaronu na półce z innymi kluchami albo o przyniesienie papieru toaletowego. Jeśli twoje dziecko nie jest jeszcze samodzielne, to produktów szukajcie wspólnie. Dzieci muszą czuć się włączone we wszystkie czynności, a przez to ważne i potrzebne. Pamiętaj, że robienie zakupów w oczach dziecka to poważna czynność dorosłych. Jeśli pozwolimy mu w niej uczestniczyć, to poczuje się niezwykle dumne i dorosłe.
Włożone do koszyka produkty możemy wykreślać z naszej listy. Pozwala to płynniej przejść do kolejnego etapu, czyli płacenia.
A co jeśli, potrzebujemy rzeczy, którą nie wpisaliśmy na listę?
Ja mówię otwarcie synom, że zapomnieliśmy o płynie do naczyń i pytam, czy pomogą mi go znaleźć. Pozwalam im wybrać zapach płynu, a więc nie przestaję ich angażować nawet przy nieplanowanych czynnościach.
Zachowuję spokój, czyli aleja pokus w drodze do kasy
Regały upchane słodyczami w drodze do kasy, to zmora większości rodziców. Nie sposób ich ominąć, gdyż sklepy celowo umieszczają je na wysokości wzroku dziecka. To wszystko oczywiście w miejscu, w którym zazwyczaj przychodzi nam stać bezczynnie przez kilka minut. Jeśli do tej pory udawało nam się skutecznie omijać dział ze słodkościami, to tu, zostajemy dosłownie zbombardowani ilością żelek, lizaków, gum, batonów czy soczków.
Nie jest łatwo oprzeć się pokusie zjedzenia małego wafelka, prawda? Tak samo mają dzieci. Co robić? Spróbować odciągnąć uwagę maluchów. Ja zawsze proszę, aby chłopcy sprawdzili, czy mamy wszystko z listy i aby wykładali zakupy na taśmę. Szczególnie to ostatnie zajmuje ich uwagę na dłuższą chwilę. Kiedy koszyk jest pusty, a kasjerka zaczyna skanować nasze produkty, każę synom stanąć z drugiej strony kasy i wkładać policzone zakupy z powrotem do koszyka. W ten sposób znajdują się z dala od regałów ze słodyczami. Pozostają też ciągle zajęci, co skutecznie odciąga ich uwagę od innych rzeczy.
Najgorszy jest jednak ten moment, gdy kolejka jest długa, a przed nami stoi klient z wypchanym po brzegi koszykiem. Co robić w takiej sytuacji?
Jeśli dziecko sięga po produkt, którego kupić nie chcemy, to trzeba to zdecydowanie powiedzieć. Ja zawsze w takiej sytuacji mówię stanowcze “Nie”. Jeśli moi synowie nie przestają nalegać, to patrząc im w oczy, pytam, czy pamiętają o naszej umowie i liście zakupów? Przypominam im, że zgodzili się na zakupy tylko produktów z listy i że obiecali trzymać się wspólnego planu.
Jeśli mamy spory problem z wymuszaniem i szantażem ze strony dziecka, to musimy zachować spokój i nie godzić się na żadne zachcianki. Wiem, że to trudne, bo dzieci mogą płakać, wrzeszczeć i robić niezłe awantury, ale jeśli skapitulujemy, to zwyczajnie osiągną swój cel. Otrzymają od nas jasny sygnał, że histerią mogą wymusić wszystko. A co jeśli następnym razem, zamiast lizaka zapragną dostać drogą zabawkę?
Znam mamy, które czując zbliżającą się awanturę, odciągają uwagę dzieci, dając im swój telefon. Nigdy tego nie robiłam i jestem daleka od oceniania metod innych. Jeśli jednak chwilowa zabawa telefonem pomaga w rozładowaniu negatywnych emocji, to chyba warto ją stosować. Nie wszyscy mają nerwy ze stali i potrafią zachować stoicki spokój wobec wrzeszczącego i awanturującego się dziecka. Nawet jeśli my nie zareagujemy, to przecież mogą zareagować inni ludzie. Pogardliwych spojrzeń i komentarzy w stylu “jakie niegrzeczne dziecko” albo “ niech pani zrobi coś z tym wrzeszczącym dzieckiem” większość rodziców boi się najbardziej. Sama przechodziłam przez etap “co ludzie powiedzą?” przy moim pierwszym synu i wiem, że niezwykle trudno jest olać innych i robić swoje. Dlatego uważam, że każdy sposób (ale inny niż spełnienie zachcianki naszego dziecka!) na zażegnane awantury w miejscu publicznym jest skuteczny.
Wiele mam radzi także wręczyć maluchom paczkę kukurydzianych rurek albo chrupiącą bułkę, którą dzieciaki mogą schrupać w drodze do kasy.
Rozmawiam z synami o ich zachowaniu
O zachowaniu dziecka trzeba rozmawiać. Jeśli fajnie pomagało w zakupach i nie robiło awantur, to zdecydowanie trzeba mu o tym powiedzieć. Maluchy lubią być chwalone. Ja zawsze mówię synom, że jestem z nich dumna i super mi pomagali w sklepie. Mówię też, że bez nich nie dałabym rady i że są wspaniałymi pomocnikami, których będę chciała zabrać na kolejne zakupy. Jeśli wyjście do sklepu nie było takie udane, to zdecydowanie o tym mówię. Wyjaśniam, że było mi przykro, że nasz wspólny plan nie wypalił, że złamali dane wcześniej słowo. Pytam też, jak sami czuli się podczas zakupów i co należałoby zmienić, aby następnym razem było lepiej. Fajnym pomysłem jest zrobienie listy rzeczy, które nam się podobały podczas zakupów i takich, które chcemy wyeliminować. Do naszego spisu możemy wracać przed każdym kolejnym wyjściem do sklepu i po powrocie z niego, oceniając, co udało się osiągnąć.
Pozwalam decydować swoim synom
Nie musisz być stanowcza i nieugięta za każdym razem kiedy wychodzicie do sklepu. Czasem można pozwolić dziecku na samodzielność i wręczyć mu niewielką sumę na zakup własnej rzeczy. Ja daję swoim synom po 5 złotych, dzięki czemu mogą wybrać sobie jakiś przedmiot. Nie zawsze sięgają po słodycze, nierzadko pieniądze przeznaczają na zakup ołówka, długopisu czy kolorowych balonów. Zdziwisz się, jak bardzo twoje dziecko będzie zaabsorbowane i skupione na wyborze tej jednej właściwej rzeczy. Do tego dochodzi też przydatne ćwiczenie odczytywania sklepowych cen i obliczania, na co można sobie pozwolić, a na co już nie. Kiedy wreszcie uda się moim synom wybrać jakiś przedmiot, zawsze z zainteresowaniem pytam, dlaczego akurat to wybrali i co im się w nim podoba. A kiedy zapragną czegoś, na co nie mają tyle pieniędzy, to proponuję, abyśmy zrobili zdjęcie tym wszystkim zbyt drogim rzeczom i poprosili o nie np. Świętego Mikołaja.
Robienie zdjęć przedmiotom, które nie możemy kupić, bardzo angażuje dzieci, a do tego w domu można powtórnie przejrzeć fotografie i porozmawiać o tym, dlaczego maluch chce daną rzecz dostać i czy naprawdę jest tak fajna jak myśli. Moi synowie zazwyczaj kasują połowę zdjęć, ponieważ szybko dochodzą do wniosku, że sfotografowane przedmioty są mało interesujące. To dobra okazja do dyskusji o tym, co naprawdę potrzebujemy, a co chcemy kupić pod wpływem chwili.
Wychwalam do znudzenia dobre zachowanie i doceniam pomoc synów
Twój maluch musi wiedzieć, że podoba ci się jego zachowanie. Nic tak nie buduje i pozytywnie nie nastraja jak pochwały ze strony rodziców. Doceniaj więc jak najczęściej i mów o tym do znudzenia. Nawet jeśli zakupy nie do końca były udane, a maluch nie chciał współpracować, to staraj się odnajdywać jakieś pozytywy i mów o nich otwarcie. Ciagłe krytykowanie dziecka nie ma sensu. Dawaj konkretne przykłady, tłumacz i pytaj jak należałoby się zachować nastepnym razem.
Im częściej rozmawiasz z dzieckiem, podając konkretne przykłady, tym szybciej zrozumie, co warto robić, a czego należy unikać.
Pomocne przykłady:
— Bardzo lubię robić z Tobą zakupy. Dziękuję, że pomagałeś mi wyszukać produkty z naszej listy.
— Wspaniale odnalazłeś wszystkie rzeczy! Myślę, że sama miałbym z tym wiele kłopotu.
— Ale jesteś spostrzegawczy! Ja nigdy nie znalazłabym makaronu na tej półce! Brawo!
— Uwielbiam robić zakupy z takim uprzejmym mężczyzną!
— Dzięki Tobie zakupy bardzo szybko nam poszły. Mamy teraz czas na zabawę na placu zabaw!
— Muszę opowiedzieć tacie, jak wspaniale zachowałeś się w sklepie. Na pewno będzie z Ciebie bardzo dumny.
— Jestem z Ciebie bardzo dumna. Dziękuję, że mi tak wspaniale pomagasz!
Spotkałam się również z rodzicami, którzy nie zabierają swoich dzieci do sklepów. Jestem wielkim przeciwnikiem zaciągania dzieci do galerii handlowych i przechadzania się z nimi bez większego celu po sklepach. Generalnie nie lubię robić zakupów i zawsze staram się załatwić wszystko niezwykle szybko. Chodzę do sklepów, kiedy muszę. Nie do końca zgadzam się z całkowitym wyeliminowaniem maluchów z tej koniecznej sfery życia. Robić zakupy trzeba i uważam, że każdy powinien nauczyć się podejmowania rozsądnych decyzji i planowania, co i w jakich ilościach kupować. To bardzo przydatna umiejętność, którą powinno się wpajać już od najmłodszych lat. Sklep to nie tylko skupisko pokus pełne kolorowych słodyczy i drogich zabawek. To także miejsce, w którym kupujemy warzywa, owoce i inne niezbędne dla zdrowia produkty żywnościowe. Dzieci powinny być tego uczone od najmłodszych lat. Jeśli nie pokażemy im tego w dzieciństwie, to zaległości będą musiały nadrobić w późniejszym życiu.
Myślę, że wspólne zakupy warzyw lub owoców, mogą być super okazją do wpajania zasad zdrowego odżywiania i dobrych nawyków. Z niczym jednak nie można przesadzać. Zabierajmy nasze dzieci do sklepów, uczmy je planowania i zachowania w miejscach publicznych, ale róbmy to rozumnie, a sam pobyt w sklepie ograniczajmy do koniecznego minimum.
Jeśli masz jakiś fajny i skuteczny sposób, aby poradzić sobie z niesfornym dzieckiem w sklepie, to napisz o tym w komentarzu. Twoje rady pomogą innym.