Katar, kaszel, gorączka, ból ucha — o spędzających sen z powiek przypadłościach można pisać godzinami. Chorujące przedszkolaki to temat stary jak świat i dobrze znany chyba wszystkim rodzicom. Infekcje są jedną z najczęstszych przyczyn zgłaszania się do lekarza pediatry, nieobecności w przedszkolu i rodzica w pracy.
Według badań większość dorosłych przeziębia się średnio 2–4 razy w roku, natomiast większość dzieci aż 8–10 razy! Nietrudno więc popaść w depresję, kiedy nasz maluch więcej czasu spędza w łóżku, niż w przedszkolu. I choć częste infekcje są powodem do niepokoju i dezorganizują rodzinne życie, to z medycznego punktu widzenia są czymś zupełnie normalnym i koniecznym.
Układ odpornościowy człowieka rozwija się już w życiu płodowym. Pojawienie się na świecie małego dziecka, nie oznacza końca tego złożonego procesu. Przeciwnie — to dopiero początek mozolnej i często bolesnej nauki, jaką musi podjąć niedojrzały organizm, aby móc normalnie funkcjonować.
Układ odpornościowy maluchów jest (pisząc obrazowo) jak pusta książka. Nie miał kontaktu z chorobotwórczymi drobnoustrojami i nie posiada o nich żadnych informacji. Każde zetknięcie się z nowym patogenem wymusza odpowiedź immunologiczną, podczas której komórki atakują nieproszonych gości, poznając przy tym ich budowę. Zebrane informacje zapełniają puste kartki, po to, aby w przyszłości system obronny mógł szybciej i skuteczniej walczyć. To taki swoisty rejestr chorobotwórczych intruzów, który prowadzą komórki pamięci immunologicznej. Im więcej trafi do niego informacji, tym łatwiej będzie unieszkodliwić nieproszonych gości. Zanim jednak do tego dojdzie, to trzeba uzbroić się w cierpliwość, bo maluchy będą chorować, nawet 10 razy w roku.
I jeszcze kilka słów na temat mikrobiomu.
Mało kto wie, że ośrodki obronne rozsiane są po całym ciele. Tworzą pewnego rodzaju sieć, której zadaniem jest szybkie i skuteczne wyłapywanie wirusów, bakterii czy innych patogenów, które wniknęły do organizmu. Często słyszymy, że odporność bierze się z brzuszka i jest w tym powiedzeniu wiele prawdy, ponieważ największy ośrodek obronny znajduje się w przewodzie pokarmowym.
Prawidłowa flora bakteryjna ma ogromne znaczenie dla właściwego funkcjonowania całego organizmu. Jej zaburzona równowaga może prowadzić do wielu problemów zdrowotnych, w tym — zwiększonej podatności na infekcje.
Nie bez powodu wpływ na odporność nas wszystkich, a zwłaszcza dzieci ma odpowiednia dieta. Coraz więcej uwagi przywiązuje się do suplementacji probiotyków i odbudowy naturalnego mikrobiomu, zwłaszcza w przypadku częstego podawania antybiotyków. Układ odpornościowy i flora bakteryjna przewodu pokarmowego nieustannie ze sobą współpracują. Ta symbioza ma ogromne znaczenie dla budowania dobrej odporności.
Pisząc o tym, nie sposób nie nawiązać do produktów żywnościowych, których nie powinno brakować w diecie maluchów. Są to przede wszystkim kiszonki — kapusta, ogórki, buraki, a nawet owoce oraz kefiry i naturalne, pozbawione cukru jogurty. Wpływ tych produktów na zdrowie całego organizmu, w tym na odporność jest bezsporny. Dzieciaki trzeba przyzwyczajać do ich spożywania już od najmłodszych lat.
Muszę jeszcze wspomnieć o antybiotykach. Są on bez wątpienia fundamentem nowoczesnej medycyny i w wielu przypadkach ratują ludzkie życie. Jednak pochopnie i zbyt często stosowane, potrafią wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Niszczą nie tylko chorobotwórcze bakterie, ale także nasz naturalny i tak potrzebny mikrobiom. Często zdarza się, że po zakończeniu antybiotyku i wyleczeniu infekcji, maluch po kilku dniach zabawy w przedszkolu znów choruje. Dzieje się tak dlatego, że osłabiony organizm jest bardziej podatny na atak drobnoustrojów. Bardzo ważne jest dbanie o regenerację flory bakteryjnej, jeszcze wiele dni po zakończeniu antybiotyku.
Niestety, zbyt mało lekarzy przywiązuje do tego uwagę i nie edukuje rodziców w kwestii prawidłowego żywienia i odbudowy mikrobiomu.