
Przypomina mi się niedawna sytuacja w sklepie. Stoimy z synem w kolejce do kasy. Przed nami sporo osób, a wśród nich mężczyzna na wózku inwalidzkim. Syn znudzony długim czekaniem, podchodzi bliżej i przygląda się budowie wózka. Po chwili wraca i pyta po cichu.
— Mamo, a do czego służą te dodatkowe obręcze na kołach?
— Pewnie do odpychania się — odpowiadam.
— Ale dlaczego są takie szerokie?
— Żeby było wygodniej je trzymać.
— Ten wózek to chyba sportowy jest, nie taki jak w szpitalu mają? Ciekawe, czy ten Pan może pokonywać różne przeszkody? Myślisz, że mogę go o to zapytać? — pyta nieco głośniej.
Kiwam potakująco głową.
Stojący obok ludzie, wyraźnie się ożywiają i z zainteresowaniem nadstawiają uszu. Kilkuletnia dziewczynka czekająca dotąd posłusznie, szepcze coś mamie do ucha i pokazuje na wózek palcem. Kobieta karci dziecko i każe być cicho. Niepocieszona dziewczynka rusza do przodu i próbuje chwycić za koło. Matka w ostatniej chwili łapie ją za rękę.
— Mówiłam, że nie wolno! Zostaw tego człowieka w spokoju! — syczy przez zęby.
Syn podchodzi do mężczyzny i nieco onieśmielony pyta o budowę wózka. Niepełnosprawny uśmiecha się. Jego twarz jakby promienieje.
— Tak bardzo interesuje Cię mój wyjątkowy wózek? — pyta z rozbawieniem i zaczyna odpowiadać na dziecięce pytania.
Tu zaczyna się prawdziwa magia.
Czas jakby zamiera. Uwijająca się do tej pory jak w ukropie ekspedientka, wyraźnie zwalnia tempo skanowania. Kasa zaczyna wydawać ospałe, przeciągłe dźwięki. Początkowo poirytowani wlekącą się kolejką klienci, teraz leniwie i bez pośpiechu pakują zakupy, co chwila zerkając w stronę niepełnosprawnego mężczyzny. Wszystko inne jakby przestaje mieć znaczenie. Do tej pory nieznane, sekretne sprawy z życia mężczyzny na wózku, zostają publicznie obnażone, a to za sprawą nieposkromionej, dziecięcej ciekawości. Bo obok pytań o aluminiowe obręcze, hamulce i zwrotność samego wózka, padają i te, dotyczące powodu niepełnosprawności. Dziecięca otwartość eksploduje niczym niepohamowana, otwierając mężczyźnie usta, a słuchającym ludziom, jakąś osobistą blokadę zbudowaną ze strachu i obojętności.
Niepełnosprawny człowiek na wózku jest w centrum uwagi. Ma swoje 5 minut. Staje się widoczny i rzeczywisty, a jego historia jest słuchana z wielką uwagą.
Nawet poirytowana matka, wydaje się być zainteresowana zdarzeniem i pozwala córce podejść bliżej, posłuchać. I mała słucha, tak jak inni, którzy teraz patrzą na mężczyznę wprost, śmielej i bardziej życzliwie.
Pakujemy zakupy do auta. Syn obserwuje jak niepełnosprawny mężczyzna wsiada do samochodu. Macha do niego ręką. Mężczyzna trąbi na pożegnanie, a w odpowiedzi kilka innych osób podnosi rękę. Być może robią to nieświadomie, spontanicznie, a może dlatego, że wreszcie poczuli, że nie muszą się niczego obawiać?
Wobec osób niepełnosprawnych najczęściej czujemy się niepewnie i niekomfortowo. Nie wiemy jak mamy się zachować, dlatego zazwyczaj udajemy, że ich nie widzimy. Nie nawiązujemy z nimi kontaktu wzrokowego, nie zaczynamy rozmowy. Często zdarza się, że zerkamy kątem oka, bo odmienność wzbudza nasze zainteresowanie, ale i strach. Boimy się tego co nie znamy.
Tymczasem w naszym kraju żyje prawie 7 mln osób z niepełnosprawnością. Co 5 Polak jest dotknięty jakimś rodzajem niepełnosprawności — ruchowej, psychicznej, wrodzonej i nabytej, widocznej i niewidocznej czy niepełnosprawności sprzężonej.
Najczęstszą przyczyną niepełnosprawności są uszkodzenia narządów ruchu. W Polsce żyje ponad dwa miliony osób, które muszą radzić sobie z uszkodzeniami kręgosłupa, niedowładem kończyn i inną niedyspozycją. Wiele z nich nigdy nie opuszcza swoich domów.
Problem braku akceptacji osób niepełnosprawnych jest wciąż powszechny. Pomimo licznych kampanii społecznych, nadal trudno nam przełamać swój strach w stosunku do osób inaczej wyglądających. Dlaczego tak się dzieje?
Bez wątpienia boimy się tego co dla nas obce, ale równie ważnym powodem jest nasza naturalna skłonność do kategoryzowania. Dzięki niej porządkujemy świat według własnych zasad, ale też tych, które są nam społecznie narzucane. Kategoryzowanie powoduje, że zaczynamy dzielić ludzi na “swoich” i “obcych”. Do pierwszej grupy trafiają ludzie nam podobni, których uważamy za atrakcyjnych, interesujących, zabawnych, inteligentnych, wartych uwagi. Do drugiej wrzucamy wszystkich, którzy się od nas różnią. Z automatu otrzymują etykietę — brzydki, gorszy, dziwny, głupi, nie wart naszego zainteresowania.
Ta naturalna skłonność do kategoryzowania i strach przed innością mają wielki wpływ na sposób postrzegania osób z niepełnosprawnością, ale nie jedyny. Niezwykle istotna jest też rola mediów w procesie budowania pozytywnego wizerunku takich ludzi.
Niestety, ten obraz ma prawie zawsze wymiar pewnego rodzaju męczeństwa. Niepełnosprawnych przedstawia się przykutych do łóżka, zmagających się z bólem, trudnościami finansowymi, mieszkaniowymi czy kłopotami rodzinnymi. O osobach z niepełnosprawnością mówi się w nawiązaniu do ciężkich chorób, zaburzeń umysłowych, wykluczeń społecznych i nierozwiązywalnych problemów.
Nie trudno odnieść wrażenie, że niepełnosprawnym nie jest pisana kariera zawodowa, studia, szczęśliwy związek i normalne życie. Takie osoby mają natomiast jak w banku samotność, depresję i cierpienie. A przecież tak nie jest, to nie jedyna droga.
Ten brak równowagi w sposobie prezentowania osób niepełnosprawnych, bardzo pogłębia społeczny strach i wzmacnia blokadę w akceptacji odmienności.
Dużo łatwiej przychodzi nam oswajanie się z innością, kiedy widzimy, że człowiek na wózku nie jest tym “obcym”, ale bardzo podobnym do nas — z poczuciem humoru, dystansem do siebie i świata, z podobnymi zainteresowaniami, pracującym, studiującym, lubiącym sport i odnoszącym sukcesy.
Takich osób naprawdę nie brakuje, tylko nam często brak odwagi, aby na nie spojrzeć i zobaczyć kim są naprawdę.
Niepełnosprawność może dotknąć każdego z nas, dlatego nigdy nie powinna być postrzegana jako coś z innego świata. Nie może też przysłaniać samego człowieka. Patrząc, dostrzegajmy osobę, a dopiero później jej ograniczenia.