
Każdego roku w sezonie wakacyjnym obserwuję to samo zjawisko. Tłumy turystów na plażach, wszechobecny chaos i kilometry kolorowych parawanów. Polacy szturmują Bałtyk, który nagle jakby drastycznie zmniejszył swoją powierzchnię. Miejsca wyraźnie brakuje, bo jak tu logicznie wytłumaczyć powód plażowania ramię w ramię z nieznajomym, który nie tylko słucha muzyki, ale też ucinając sobie drzemkę - głośno chrapie.
Tłumy na bałtyckich plażach potrafią szokować. Strach myśleć o zgubieniu swojej pociechy w tym wielkim i gwarnym mrowisku.
Czy naprawdę nie można inaczej? Czy jadąc nad polskie morze, musimy godzić się na tłok, harmider i głośne imprezownie?
Polskie wybrzeże ma 770 km długości i oferuje dużo więcej, niż kilka plaż w największych nadmorskich kurortach.
Aby znaleźć piękną i pustą plażę, nie trzeba daleko szukać. Wystarczy zrezygnować z plażowania w miejscach typowo turystycznych, w których znajdują się punkty gastronomiczne, bary, place zabaw czy sklepy. Łatwiej jednak powiedzieć, niż zrobić...
Jesteśmy leniwi i chcemy mieć wszystko pod nosem. Nie lubimy daleko chodzić, zwłaszcza z dziećmi. Godzimy się na tłok, harmider i hałas, choć w duchu marzy nam się piękna i bezludna plaża na własność.
Nasza rodzina kocha Bałtyk. Jest piękny, malowniczy i zjawiskowy. Lubimy go latem i zimą. Za każdym razem cieszymy się pustymi plażami i spokojnym wypoczynkiem bez tłumów. Jak to możliwe? Na zakwaterowanie wybieramy małe i kameralne miejscowości. Szukamy plaż oddalonych od większych skupisk ludzkich. Bałtyk ma pięknie zalesioną linię brzegową. Przez las prowadzą wspaniałe ścieżki, którymi dotrzemy do wielu dzikich plaż. Taki spacer zajmuje zazwyczaj nie dłużej niż 30 minut, a daje wielogodzinną przyjemność z pobytu na bezludnej plaży. Często szukamy wybrzeża, na które można dojechać rowerem. Jednoślady nie trzeba ciągnąć ze sobą na samą plażę, można je przypiąć do drzewa i piaszczystą część trasy pokonać na nogach.
Bezludne miejsca są stosunkowo łatwo dostępne, kiedy już zaznajomimy się z terenem i nabędziemy nieco organizacyjnej wprawy.
Spacer przez las nie musi być nudny i monotonny. Dzieci uwielbiają szukać szyszek i oryginalnych patyków. My co roku wracamy do domu z siatką pełną leśnych skarbów.
I jeszcze słów kilka o plażowych bagażach. Potrafi być ich naprawdę dużo, za dużo. Na plażę zabieramy tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Dla nas najważniejszy jest lekki namiot chroniący przed słońcem, dwie zabawki dmuchane dla chłopaków (zwinięte, pompujemy na plaży), plus dwie, góra trzy zabawki do piasku. Z doświadczenia wiem, że dzieci najlepiej bawią się, grzebiąc w piachu rękami. Foremki, młynki czy grabki do piasku u nas nigdy nie były w użyciu. Na koniec warto wspomnieć o prowiancie. Bez dobrze przygotowanych przekąsek nie ruszamy się z domu. Ma to ogromne znaczenie, kiedy planujemy całodniowy pobyt na plaży. Zawsze przygotowuję kanapki. U nas najlepiej sprawdzają się z serem żółtym i rzodkiewką. Do pudełeczka wkładam pokrojone w słupki ogórki i małe pomidorki koktajlowe. To świetny dodatek do kanapek.
Zabieram także owoce (świeże i suszone, np. rodzynki lub morele) jakieś słodkie i słone przekąski (ciastka owsiane, krakersy, kabanosy) oraz dużo wody. Na plaży jedzenie smakuje wyśmienicie i znika w okamgnieniu! Przygotowując coś na ząb dla całej rodziny, warto pamiętać o szczelnych opakowaniach. U nas zawsze sprawdzają się plastikowe pojemniki śniadaniowe. Piasek, zwłaszcza przy wietrznej pogodzie, potrafi dostać się dosłownie wszędzie i popsuć smak nawet najlepszej kanapki!