Województwo lubelskie to wciąż mało popularna destynacja podróży po Polsce. A szkoda, bo wschód naprawdę zachwyca - krajobrazami, historią i masą zabytków.
Ciągnące się od Wisły do Bugu tereny, kryją w sobie mnóstwo tajemnic, dzikiej przyrody i dyskretnego uroku. To raj dla miłośników spokojnego życia, natury i relaxu.
Lubelskie ma do zaoferowania mnóstwo atrakcji, przede wszystkim przyrodniczych. Znajdziemy tu 2 parki narodowe, 19 parków krajobrazowych, 17 obszarów chronionego krajobrazu, 87 rezerwatów czy 1300 pomników przyrody.
Obok cudownego Roztocza, okrzykniętego polską Toskanią, jest niesamowicie dzikie Polesie, przepiękne miasta jak Zamość, Lublin, Kazimierz Dolny czy Zwierzyniec, ale także ogromna ilość wiosek i wioseczk, łączących urok sielskich krajobrazów z bogatą historią i tradycją.
Podróżując przez wschodnie krańce Polski, uwielbiam odkrywać właśnie te mało oczywiste, często ukryte perełki. A takich jest całe mnóstwo.
Jedną z nich jest bez wątpienia niezwykły Monaster św. Onufrego w Jabłecznej. Miejsce mistyczne, leżące na końcu świata, tuż przy granicy naszego kraju, obok płynącej rzeki Bug.
Ponad 500-letni klasztor jest 7 Pomnikiem Historii w województwie lubelskim i 123 w Polsce. Jest też najstarszym i nieprzerwanie istniejącym prawosławnym monasterem w kraju.
Dla wyznawców prawosławia jest jednym z najważniejszych sanktuariów, którego niezwykła historia powstania ma ścisły związek z rzeką Bug.
Święta rzeka?
Pierwsze informacje o klasztorze pochodzą z 1498 roku. Zgodnie z legendą, rybakom łowiącym ryby nad Bugiem objawił się św. Onufry, mówiąc, że w tym miejscu będzie sławione jego imię. Kilka dni później mieszkańcom ukazała się płynąca rzeką ikona świętego. Ku wielkiemu zaskoczeniu, nie została ona w żaden sposób zniszczona przez wodę. Lokalna ludność uznała to za cud i znak, aby to właśnie nad Bugiem, zgodnie z życzeniem św. Onufrego klasztor wybudować.
Powstała więc kaplicę, a następnie monaster, który funkcjonuje nieprzerwanie od ponad 500 lat. Obecnie przebywa tu na stałe dziewięciu mnichów. Zgodnie z tradycją, zajmują się pracą i modlitwą.
Nieugięty i wytrwały jak św. Onufry
Dzieje klasztoru są pełne burzliwej historii. Obiekt na przełomie wieków przeżywał wzloty i upadki. Był niszczony, grabiony, podpalany. Starano się zmienić jego przeznaczenie i pozbawić okoliczną ludność tożsamości narodowej. Klasztor był także znany ze swojej działalności oświatowo-religijnej. W 1889 r. otwarto przy monasterze szkołę dla psalmistów, która wykształciła wielu znakomitych dyrygentów chórów cerkiewnych. Kształcono także katechetów i nauczycieli.
W sierpniu 1942 r. hitlerowcy podpalili monaster, niszcząc doszczętnie budynki mieszkalne, gospodarcze i bibliotekę. Cudem ocalała jedynie kaplica z ikoną św. Onufrego.
Po wojnie, ze względu na odludne położenie, obiekt był wielokrotnie niszczony i grabiony. Pomimo przeciwność, nigdy jednak nie przerwał swojej działalności religijnej. Mnisi twierdzą, że ta niezwykła wytrwałość ma to ścisły związek z postacią św Onufrego, który przetrwał przecież na pustyni 60 lat.
Nieprzerwany związek z rzeką
Monaster należ nierozwrwalnie łączyć z nadburzańskim krajobrazem. To tu, pośrodku łąk, znajduje się kaplica Świętego Ducha, do której pod koniec czerwca, w dzień św. Onufrego przybywają pielgrzymi na długą modlitwę. A ta zaczyna się wcześnie, o 3 nad ranem, często w niezwykłych okolicznościach przyrody. Obecność rzeki, mokradeł i dziewiczej przyrody sprzyja tworzeniu się zjawiskowych mgieł.
Ten związek klasztoru z rzeką jest stały i najlepiej widoczny wiosną, gdy występujący z koryta Bug odcina monaster od reszty świata, czasem na wiele tygodni. Choć na przestrzeni lat pojawiały się głosy, aby klasztor przenieść, to nigdy do tego nie doszło. Tu jest jego miejsce.
Zresztą odwiedzając ten obiekt i przechadzając się po rozległym terenie jaki zajmuje, nie sposób nie odnieść wrażenia, że jest jakaś głęboka celowość w jego odludnej lokalizacji. Że to nie przypadek, że monaster przylgnął do rzeki, do granicy kraju, by w ten sposób skryć się przed światem zachodu i choć na kilka tygodni całkowicie zamknąć się w sobie.
Klasztor odwiedziliśmy w Wielkanoc. Przechadzaliśmy się przez rozległy park ze starodrzewiem, który wciąż nosił ślady rozlanej rzeki. Kaplica Świętego Ducha nadal pozostawała odcięta od świata i trzeba przyznać, że widok ten zrobił na nas ogromne wrażenie.
Związek nadbużańskiej przyrody z monasterem jest widoczny na każdym kroku. Tak jak stary, potężny dąb, który można oglądać przed bramą klasztoru. Trudno go nie zauważyć, bo jego pień jest po prostu obwieszony ikonami i obrazkami z wizerunkami świętych. Dla wielu jest to drzewo święte, symbol niezachwiania, uporu i trwania.
Klasztor jest otwarty dla zwiedzających. Znajduje się tu Dom Pielgrzyma oferujący 30 miejsc noclegowych dla turystów. W klasztornym sklepiku można nabyć ikony, łampadki, książki oraz wiele innych pamiątek.
Cegiełki na remont obiektu są symboliczne i wynoszą 5 zł.
Warto tu przyjechać, bo sam obiekt, ale przede wszystkim jego niezwykła lokalizacja, robią ogromne wrażenie. Czuć tu wyraźną mistykę prawosławia i głęboką duchowość kresów wschodnich.
Więcej informacji znajdziecie na stronie: https://www.klasztorjableczna.pl