Teneryfa jest największą i najbardziej zaludniona wyspą na Wyspach Kanaryjskich. Cały archipelag składa się z 8 głównych wysp i wielu mniejszych niezamieszkałych wysepek. Teneryfa jest wyspą pochodzenia wulkanicznego. To właśnie tu znajduje się najwyższy szczyt wyspy i jednocześnie całej Hiszpanii — Pico del Teide (3718 m n.p.m.).
Wyspa leży na tej samej szerokości geograficznej co Floryda i cieszy się ciepłym i tropikalnym klimatem. Zimą temperatura rzadko spada poniżej 20 stopni, dlatego też Teneryfa, jak zresztą inne wyspy archipelagu, stanowi bardzo popularny kierunek całorocznych wyjazdów.
Na Teneryfie byliśmy na początku marca, rok po narodzinach Maksymiliana. Lot samolotem z londyńskiego lotniska zajął nam ponad 5 godzin. Synek wspaniale zniósł podróż, choć muszę przyznać, że zabawianie rocznego brzdąca, który nawet na chwilę nie zmrużył oka, było, delikatnie mówiąc wyczerpujące. Z lotniska w Teneryfie wyjechaliśmy wcześniej zarezerwowanym samochodem, wyposażonym w dziecięcy fotelik. Wypożyczenie auta to bardzo dobry sposób na zwiedzanie wyspy. Ceny nie są wygórowane, a formalności ograniczone do minimum. Na wszystkich Wyspach Kanaryjskich funkcjonuje wiele wypożyczalni samochodów cieszących się wielką popularnością wśród turystów.
Auto umożliwiło nam zwiedzenie najdalszych zakątków Teneryfy i dotarcie do najbardziej malowniczych miejsc wyspy. Komunikacja miejska jest tu ograniczona, dlatego warto pomyśleć o własnym transporcie.
Podróżowanie z małym dzieckiem okazało się całkowicie do ogarnięcia. Mieliśmy ze sobą wygodny wózek, ale także nosidło, z którego korzystaliśmy dość często. Podczas tygodniowego pobytu wyjeździliśmy prawie 800 km i zwiedziliśmy najwspanialsze zakątki wyspy.
Teneryfa to nie tylko imprezownie i pijana młodzież, choć takiej tu nie brakuje, zwłaszcza w okresie wakacyjnym.
Na wyspie istnieją turystyczne enklawy, w których próżno szukać hiszpańskiego charakteru wyspy. W takich miejscach rządzi brytyjsko-niemiecka tandeta i kicz.
Jeśli zależy nam na poznaniu prawdziwej Teneryfy, to warto stronić od takich lokalizacji. Bardzo malownicza, zielona i stosunkowo mało popularna wśród turystów jest północna część wysp. Tu życie toczy się nieśpiesznie i ma prawdziwie hiszpański smak. Bywa tu chłodniej niż na południu, ale pogodę rekompensują zapierające dech w piersiach widoki, bujna roślinność i najlepsze hiszpańskie jedzenie.
I jeszcze słów kilka na temat tubylców. Wyspiarze uwielbiają dzieci. Podróżując z Maksiem, byliśmy wielokrotnie zatrzymywani przez lokalnych, którzy z wielkim uśmiechem wypytywali o synka. Obdarowywano nas świeżymi owocami, zerwanymi wprost z drzewa. Z doświadczenia wiem, że najbardziej życzliwi i serdeczni są zazwyczaj mieszkańcy mało popularnych miejsc. Tam, gdzie turystów jest najwięcej, szybciej stracimy portfel, niż spotka nas serdeczny uśmiech i otwartość tubylców.