Większość ludzi myśli o pszczołach jako o owadach robiących miód. Rzadko kiedy postrzegają te stworzenia w kategorii zwierząt gospodarskich, których rola jest dużo bardziej złożona. Miód to jedynie produkt uboczny pracy pszczół — pracy, bez której życie człowieka wyglądałoby zupełnie inaczej.
Z danych ONZ wynika, że 84% z 264 gatunków roślin uprawianych w Europie wymaga zapylania przez owady, głównie pszczoły, a wyłącznie te ostatnie zapylają aż 90% tych roślin. 4000 odmian warzyw istnieje tylko dzięki zapyleniu przez pszczoły. Jeśli przyjrzymy się bliżej globalnym statystykom, to odkryjemy, że pszczołom zawdzięczamy prawie 76% światowej produkcji żywności. Roślin, które nie potrzebują do zapylania owadów jest bardzo mało.
Gdyby pszczoły całkowicie wyginęły, to pożywienia nie starczyłoby dla ludzi i zwierząt. Nasza dieta stałaby się wyjątkowo uboga i opierałaby się głównie na zbożach, które są samopylne.
Wymarcie pszczół oznaczałoby ogromną katastrofę ekologiczną i nieuchronny początek końca. Albert Einstein powiedział kiedyś, że po wyginięciu pszczół, ludziom pozostaną jakieś 4 lata życia. Wielu uznało to wtedy za żart, ale obecnie naukowcy coraz częściej przestrzegają przed nadmierną degradacją środowiska naturalnego i niepohamowaną ekspansją rolnictwa, upatrując w nich ważne powodu masowego ginięcia pszczół.
Śmierć pszczół musi być traktowana poważnie, bo skoro istnienie ponad 80% roślin jest uzależnione od zapylania przez owady, to jak przyroda mogłaby bez nich funkcjonować?
Od połowy XX wieku obserwuje się globalne zjawisko, polegające na masowym wymieraniu pszczół. Wśród najczęstszych powodów naukowcy wymieniają masowe rolnictwo, czyli uprawa jednego gatunku roślin na nienaturalnie dużych obszarach, chemizacja rolnictwa i nieracjonalne stosowanie pestycydów, degradacja środowiska naturalnego, postępująca urbanizacja, a także rozwój nowoczesnych technologii. Uważa się, że fale telefonii komórkowej zakłócają system nawigacyjny pszczół. Wszystkie te czynniki wpływają na osłabienie odporności owadów, przez co stają się bardziej podatne na choroby.
Aby pszczoła rozwijała się zdrowo, potrzebuje stałego dostępu do różnorodnej bazy pokarmowej. To podobnie jak z ludźmi — aby człowiek był zdrowy, powinien spożywać różnorodne produkty, bogate w składniki odżywcze. Uboga dieta szybko doprowadza do osłabienia organizmu i zapadalności na choroby. Podobnie jest z pszczołami. Brak różnorodnych i wartościowych roślin w otoczeniu pszczół, prowadzi do wyniszczenia ich populacji. Żaden syrop cukrowy podawany przez pszczelarza, nie jest w stanie dostarczyć składników odżywczych, niezbędnych do prawidłowego rozwoju tych owadów.
Jako jednostka mamy raczej niewielki wpływ na rozwój masowego rolnictwa, budowanie przekaźników telefonii komórkowej itp. Powinniśmy mieć jednak świadomość ogromnego znaczenia pszczół w naszym życiu, a co za tym idzie — podejmować świadome i przemyślane decyzje środowiskowe.
A zrobić możemy wiele, od sadzenia kwiecistych łąk i roślin miododajnych w ogrodach, po zaniechanie niepotrzebnych prac.
Nie prowadźmy bezcelowego wykaszania łąk, które stanowią wielki ekosystem i miejsce pozyskiwania przez pszczoły cennego pyłku. Od kilku lat obserwuję na wsi szkodliwe zjawisko, które polega właśnie na koszeniu łąk, których ścięta roślinność nie jest w żaden sposób zbierana i wykorzystywana. Nie tak dawno taka rojąca się od owadów łąka, została całkowicie skoszona przez sąsiada, który zrobił to, bo jak przyznał — nie miał nic innego do roboty, a łąka wyglądała na zapuszczoną.
Bezmyślność ludzka nie ma granic. Widać to najlepiej na przykładzie rolniczych oprysków. Pomimo kar finansowych, wielu rolników nie przestrzega czasu wykonywania tych szkodliwych dla owadów prac. Pszczelarze każdego roku apelują o powstrzymanie się od używania szkodliwych środków ochrony roślin w ciągu dnia, kiedy aktywność zapylaczy jest największa.
Choć wydawać by się mogło, że rolnicy żyjący z ziemi, powinni mieć największy do niej szacunek i rozumieć zależności pomiędzy światem roślin i zwierząt, to okazuje się, że często jest zupełnie odwrotnie. Brakuje wiedzy i świadomości. A przecież to dzięki owadom zapylającym, rolnicy mają obfite zbiory.
Jeśli istnienie ponad 80% roślin jest uzależnione od zapylania przez owady, to jak można nie traktować tych małych stworzeń poważnie i z należytą im troską?
Jak wyglądałoby nasze życie, gdyby zabrakło zapylaczy?
Nie trudno zgadnąć, że bardzo ciężko. Owoce i warzywa nie zniknęłyby całkowicie z nasz sklepów, ale ich ceny wzrosłyby do tego stopnia, że niewielu mogłaby sobie pozwolić na ich zakup. Owady zapylające bardzo obniżają koszty produkcji żywności.
Osoby, które bez schabowego i soczystej golonki nie wyobrażają sobie życia, także odczułyby skutki braku pszczół. Stworzenia te zapylają bowiem rośliny paszowe, które stanowią podstawę diety zwierząt gospodarskich. Konieczne byłoby stosowanie innego pożywienia, a droższy pokarm to droższe mięso.
Brak pszczół to także drogie produkty mleczne — sery, mleko, masło. Brak taniej paszy roślinnej skutkowałoby drastycznym wzrostem cen właściwie wszystkich produktów pochodzenia zwierzęcego. Ale to nie wszystko. Owoców, warzyw, mleka, sera czy mięsa nie dałoby się wyprodukować na tak wysoką jak obecnie skalę. To skutkowałoby brakami na sklepowych półkach i falą głodu w wielu krajach na świecie.
O tym jakie skutki niesie za sobą całkowite wyginięcie zapylaczy, wiedzą najlepiej mieszkańcy powiatu Hanyuan w Syczuanie. Pszczoły nie występują tu od połowy lat 80, a rolnicy ręcznie zapylają drzewa.
Przy użyciu specjalnych pędzli z kurzych piór, delikatnie wprowadzają do żeńskich kwiatów wysuszony pyłek, pozyskany wcześniej z kwiatów męskich. Praca wymaga precyzji i wytrwałości, tym bardziej, że drzewa są wysokie na kilka metrów, a żaden kwiat nie może zostać pominięty.
O Chińskim powiecie stało się głośno za sprawą obserwowanym w ostatnich latach w Europie masowym ginięciem pszczół miodnych, zwanym - zespołem gwałtownej zapaści kolonii. Jeśli nie da się powstrzymać tego niebezpiecznego zjawiska, to zdaniem naukowców w ciągu kilku dekad pszczoły mogą całkowicie wyginąć. Wówczas to człowiek będzie musiał te owady zastąpić. Już teraz, na przykładzie Hanyuanie wiadomo, że nie każdą roślinę uda się zapylić ręcznie ze względu na mały rozmiar kwiatów. Wiadomo też, że zapylanie kilku hektarowego sadu, wymaga ogromnej ilości rąk do pracy. Nietrudno zgadnąć, że brak pracowników przyczyni się do małej produkcji żywności.
Naukowcy od lat starają się poznać dokładną przyczynę zespołu gwałtownej zapaści kolonii. Analizując przypadek z powiatu Hanyuan w Syczuanie wiadomo, że do całkowitego wyginięcia zapylaczy przyczyniły się powszechnie stosowane w rolnictwie insektycydy. Już niewielka ilość tych związków może dezorientować pszczoły i uniemożliwiać im powrót do ula.
Trzeba powiedzieć, że wiele z takich niebezpiecznych dla owadów substancji zostało wycofane z użycia. Komisja Europejska każdego roku wprowadza nowe zakazy dotyczące stosowania środków ochrony roślin. Ma to związek z ich szkodliwym wpływem na środowisko, a także potencjalnie na zdrowie samych ludzi.
Od lat takie decyzje wzbudzają rolnicze protesty. Producenci argumentują, że z jednej strony wymaga się od nich intensywnej produkcji zdrowej żywności, a z drugiej odbiera się skuteczne narzędzia do walki ze szkodnikami niszczącymi ich uprawy.
Dziś jak podkreślają rolnicy, nie da się produkować na wysoką skalę żywności, bez stosowania pestycydów.
Racje wydają się być po obu stronach, jednak nie zmienia to faktu, że rozwój nowoczesności w szerokim tego słowa znaczeniu, prowadzi ludzkość w pewien sposób na skraj przepaści. W swoich technokratycznych zapędach zapomnieliśmy, jak bardzo jesteśmy od przyrody zależni i jak wielki wpływ na nasze życie mają niepozorne stworzenia — jak właśnie pszczoły.
Jako ludzkość musimy pamiętać, że zagrożenia związane z masowym ginięciem pszczół są jak najbardziej realne, czego przykładem jest chińskie Hanyuan — przerażające miejsce, gdzie przyszłość dzieje się na naszych oczach.