Od kilku lat gotuję i piekę ze swoim synami. Robię to najczęściej w weekendy, choć na tygodniu chłopaki potrafią przygotować fajną kolację dla całej rodziny, którą naprawdę da się zjeść. Wspólne krojenie, miksowanie i gotowanie w kuchni to dla dzieci wielka frajda, choć co tu oszukiwać — wiąże się z ogromnym bałaganem.
Scenariusz jest zawsze ten sam. Każdy z synów chce wykonywać najbardziej brudne czynności — rozbijać jaja, przesiewać mąkę przez sito, zagniatać ciasto czy ubijać śmietanę. Nie chcę pisać, jak wygląda nasz dom, bo bałagan nie ogranicza się jedynie do samej kuchni.
Za każdym razem kiedy spada na mnie konieczność domywania podłóg i odkurzania mąki z najgłębszych zakamarków, przyrzekam sobie, że nigdy więcej się na to nie zgodzę! Że to był naprawdę ostatni raz, bo za jakie grzechy mam wypruwać sobie flaki i tak ciężko pracować?!
Jednak kiedy nasze wspólnie przygotowane ciasto lub przyrządzony obiad ląduje na talerzach, to ogarnia mnie rozrzewnienie. Twarze chłopców promienieją, w ruch ruszają widelce, a zachwytów nie ma końca. - Jakie to pyszne, jakie smakowite! - Tak, bo z mamą to zawsze fajnie się gotuje, prawda Maksiu?
Wspólne gotowanie, jakie by nie było i do jakiego bałaganu nie prowadziło, jest zawsze wyjątkowe.
Pozwólmy sobie czasem na chwilę zapomnienia, a dzieciom na odrobinę szaleństwa w kuchni. Dobrej zabawy!